Rozdział 2
14 lutego 2014
Masz 1 nową
wiadomość głosił
napis na mobilnej wersji poczty elektronicznej, z którą nie rozstawał się od
dwóch miesięcy. Uśmiechnął się pod nosem, widząc nieodczytaną jeszcze wiadomość
od Oliwii.
W
treści był tylko jeden załącznik. Zdjęcie, które natychmiast pobrał i otworzył.
By po chwili przeżyć szok. Na zdjęciu widniała uśmiechnięta twarz blondynki,
kurczowo trzymającej w dłoni kartkę z napisem: Happy Valentine’s Day, Ollie. Uśmiechnął się, dokładnie analizując
otrzymaną fotografię. Widniała na niej ciemna blondynka z włosami do ramion.
Owal twarzy był podobny do zarysu twarzy Georga, gdy miał piętnaście lat.
Błękitne oczy uśmiechały się do niego zza oprawek okularów podobnych do tych,
które nosił Basista.
Chłopak
myślał przez dłuższą chwilę, szukając odpowiedniego pomysłu, by się
odwdzięczyć. Wziął więc notatnik z szafki i długopis. Po chwili sfotografował
życzenia, by czym prędzej odesłać je blondynce.
-
Jest blondynką, ma niebieskie oczy – wyrecytował szybko, z rozmachem otwierając
drzwi do sypialni zszokowanego Wokalisty. Bill spojrzał na przybysza spłoszonym
wzrokiem, po czym uśmiechnął się szelmowsko. Poklepał energicznie materac
łóżka, na którym po chwili wylądował starszy z bliźniaków hałasując przy tym
niemiłosiernie. – Mógłbym się z nią spotkać,
tak szczerze mówiąc.
-
To co takiego stoi ci na przeszkodzie? – Wokalista spojrzał na bruneta z
uniesionymi brwiami. Czasem Tom zachowywał się niepoważnie. – Weź adres,
samochód i jedź. Na pewno zdziwi ją twoje przybycie. Zrób dziewczynie
niespodziankę! Przecież upierałeś się, że to twoja przyjaciółka. Chyba
wypadałoby, byście się spotkali?
Na
twarz Gitarzysty wpłynął grymas niezadowolenia w momencie, gdy uświadomił
sobie, że nie wytłumaczył bratu kilku niedogodności, co do możliwości spotkania
się z Oliwią. Podrapał skórę na głowie, wzdychając ciężko. Spojrzał na
Wokalistę osowiałym wzrokiem.
-
Sądzisz, że dałbym radę stąd dotrzeć do Polski?
Brązowooki
chłopak siedzący obok niego zakrztusił się napojem, gdy tylko dotarł do niego
sens słów bliźniaka. Wytrzeszczył oczy, nie próbując ukryć zdumienia. Przetarł
twarz poplamioną już koszulką, a jego domagające się wyjaśnień spojrzenie
wróciło znów na strapionego Toma. Widząc jednak, że wyjaśnień może się nie
doczekać, zrezygnował z próby wyciągnięcia jakichkolwiek wiadomości od niego.
Wiedział, czuł to każdą komórką swojego ciała, że gdy przyjdzie odpowiedni
moment, Tom sam wyjawi wszystkie szczegóły. Ufał mu.
***
15 lutego 2014
Poczuła
dziwne ukłucie rozczarowania, gdy nie ujrzała jego twarzy, tylko kilka słów
napisanych na pomiętej kartce. Mimo wszystko, liczyła na coś więcej. Z cichym
westchnieniem ściszyła muzykę, przymykając oczy. Miała marzenie. By go
zobaczyć. Albo by on zobaczył ją, choć przez chwilę. Tak naprawdę. Uzmysłowiła
sobie, jak bardzo chciałaby usłyszeć jego głos. Że chciałaby, by sprawił, że
zaczęłaby się śmiać.
Potrzebowała
go. Od dawna nie dogadywała się z nikim tak dobrze. Jednak mimo wszystko,
pojawiał się smutek. Mieszkał w Los Angeles, słynnym Mieście Aniołów. W
miejscu, gdzie możesz znaleźć albo ludzi wpływowych, z morzem pieniędzy i
depresją, wywołaną brakiem wsparcia… albo żebraków, wyjadających resztki ze
śmietników najbliższych restauracji.
Mogła
wykluczyć, że był bezdomnym. Udało mu się uchwycić na zdjęciu kawałek wieszaka,
na którym luźno powieszone były ciuchy. Wyglądały na ekskluzywne i drogie
egzemplarze, prosto od światowej sławy projektantów.
Gdy
dotarło do niej, że chłopak byłby w stanie palić marihuanę owiniętą w
studolarowe banknoty, bez zastanawiania się nad konsekwencjami, powątpienie
zasiało ziarnko niepewności w jej umyśle.
Zastanawiała
się, kim był. Co takiego robił, że miał pieniędzy jak lodu? Rozważała przeróżne
możliwości. Dilera narkotykowego, hodowcę marihuany, płatnego zabójcę, a nawet
bossa ruskiej mafii. W końcu… Rosjanie i tak już są wszędzie.
Mimo
to, żyła z nieodpartą chęcią konfrontacji z nim, twarzą w twarz. Chciała
spojrzeć mu w oczy i przekonać się, czy jest taki sam, jak w sieci.
19 lutego 2014
Jeśli
chcesz, mógłbym odwiedzić Cię w Polsce.
Była
dziewiąta rano, gdy przeglądała SPAM na swojej skrzynce mailowej. Pikanie
uświadomiło jej o nadejściu nowej wiadomości. Tak oto przekonała się o jej
treści, mechanicznie odsuwając się od biurka.
Poczuła
gęsią skórkę na ciele, a najcieńsze włoski na karku zjeżyły się pod naporem
emocji. Zaczęła nerwowo drygać nogami, usilnie starając się znaleźć wyjście z
sytuacji. Dawno nie stała przed tak trudnym wyborem.
Z
jednej strony bała się, nie znając tożsamości chłopaka. A wiedza, ograniczająca
się do znajomości jego imienia nie była zadowalająca, nawet w najmniejszym
stopniu. Nie chciała jednak wyjść przed nim na tchórza. Postanowiła więc, że
podejmie wyzwanie, że podniesie rękawicę, którą jej rzucił. Usiadła więc
wygodnie, by po chwili zacząć wystukiwać swój adres.
-
Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje – uśmiechnęła się do siebie pod nosem. W tym
momencie jednak, nie miała zielonego pojęcia, jak bardzo realne staną się jej
słowa.
21 lutego 2014
Ilość
wiadomości, jakie wymieniali była ogromna. Zdawałoby się, że Tom, tak samo jak
i Oliwia, spędzał większość doby na czekaniu na nową wiadomość. Dziewczyna
naprawdę obawiała się momentu, w którym dowie się, kiedy on zamierza stawić się
w kraju.
Nie
wiedziała, kim naprawdę jest. Jak wygląda, czy będzie w stanie się z nim dogadać…
bała się, że ich wspólny, dokładnie wypracowany sposób rozmów, rozpadnie się.
Czy Tom miał się okazać kimś, na kogo czekała? Chciała być pewna, że wszystko
pójdzie gładko. Po jej myśli.
Odchylając
się na skórzanym biurowym fotelu przypomniała sobie, jak wyglądało jej pierwsze
spotkanie z chłopakiem poznanym przez Internet.
Był
naprawdę gruby. W sumie dość odpychający, wzbudzał w niej pewną odrazę. Jego
nachalność doprowadzała ją do obłędu. Wymagał od niej zbliżeń, o których nawet
nie chciała myśleć. I dopuścił się czegoś, co sprawiało, że miała ochotę zapaść
się pod ziemię.
-
Nie myśl o tym – wysyczała, zaciskając palce na kolanach.
Zebrała
w sobie ostatnie pokłady siły i postanowiła, że zajmie się rozmową z Tomem,
zamiast grzebaniem w przeszłości.
***
22 lutego
Po
całym domu rozchodziły się dźwięki kultowych piosenek Rihanny. MTV, która huczała od dwóch godzin, emitowała jej
koncert, wprawiając tym samym Wokalistę w szampański nastrój.
-
Tom! Idziemy do klubu! – ogłosił, wpadając do sypialni brata jak burza.
Zdecydowanym ruchem zrzucił z bliźniaka wielką kołdrę i wybuchł śmiechem,
napotkawszy niecodzienny widok.
Gitarzysta
siedział po turecku, jeszcze chwilę wcześniej zakryty pościelą. W jego dłoni
hardo tkwił telefon, z którym Muzyk od dłuższego czasu ani myślał się
rozstawać. Jego włosy, spięte lekko starym rzemykiem opadały luźno na
zarośniętą twarz. Usadowiony w samej bieliźnie, drgnął lekko, czując niemiły
powiew wiatru.
Bill,
dość zdenerwowany faktem, że brat w ogóle nie jest skupiony na jego obecności w
pokoju, wyrwał mu jedną ze słuchawek z ucha.
-
Tom, mówię do ciebie, do cholery – młodszy z bliźniaków zaczął nerwowo
podrygiwać rękami. Brunet, usadowiony nieopodal wzniósł na niego swoje
rozkojarzone spojrzenie. Widząc gościa, stojącego przy łóżku, schował szybko
telefon pod prawy pośladek, uśmiechając się głupawo do bliźniaka.
-
To co mówiłeś? – zagadnął ponownie, ignorując wibracje urządzenia.
-
Wstawaj wreszcie z tego barłogu, człowieku! Ile można siedzieć w jednym
miejscu!? Jezu, tyle ważnych, fajnych rzeczy cię omija!
Wokalista
miał rację. Gdy tylko wysiedli z samochodu nieopodal klubu Pod Upadłym Aniołem, uderzył w niego huk puszczanej w środku muzyki
techno. Bill pociągnął go mocno w stronę bocznego, niestrzeżonego wejścia.
Bracia
szli obok siebie wąskim, krętym korytarzem. Ich ramiona stykały się ze sobą, a
na twarzach pojawił się identyczny grymas niezadowolenia. Podążając w stronę
hałasu wywołanego przez podkręcone basy, ludzi i szybką muzykę, coraz bardziej
przesiąkali odorem marihuany i papierosów.
Gdy
dotarli do wybranej wcześniej loży, na miękkich skórzanych sofach czekali na
nich pozostali członkowie zespołu. Gustav i Georg wylewnie przywitali
Gitarzystę, wyraźnie osłupionego przybyciem przyjaciół do Los Angeles. Żałował,
że nie wiedział o tym wcześniej, bo z pewnością przywitałby ich po ponad pół
roku kontaktu przez telefon i wideo
czaty.
Jednakże,
przyjaciele zostali już dokładnie wtajemniczeni w zajścia, mające miejsce na
przełomie roku. Pobieżnie dowiedzieli się o niejakiej Oliwii z Polski, którą
Tom poznał niedawno i żył tylko wyjazdem do niej.
Chłopak,
siedząc między przyjaciółmi, zdawał się być wyłączony z prowadzonej rozmowy.
Sącząc jedynie maksymalnie rozcieńczoną wódkę z colą zastanawiał się, jak
wygląda prawdziwe życie Oliwii. W głowie mu się nie mieściło, że tak czuła,
troskliwa i wyjątkowa dziewczyna została obdarowana tak parszywym życiem, o jakim
mówiła.
Miał
wrażenie, że został pociągnięty do obowiązku. W momencie, gdy chęć
kontynuowania tej znajomości zagnieździła się w jego umyśle, poczuł się po
części odpowiedzialny za nią. Za nią, za jej życie, przyszłość.
Bo…
skoro się przyjaźnili, to chyba było oczywiste, że bez wahania będzie starał
się pomóc jej w każdy znany mu sposób. Wiedział, jak bardzo została już skrzywdzona przez los i
ludzi, których spotkała na swojej drodze. Nie mógł zrozumieć, dlaczego nie
chciała powiedzieć mu, jakie okrucieństwa zgotowali jej w przeszłości
rówieśnicy. Jaki był powód nienawiści, jaką darzyła samą siebie. Czy te
wszystkie blizny, o których mówiła… czy zostały stworzone pod przymusem, pod
presją otoczenia… z bezradności, żalu, czy ochoty doprowadzenia się do
autodestrukcji?
Wydała
mu się taka… taka lekka. Taka idealna. Naprawdę krucha. Może nawet nie powinien
robić jej nadziei. Nie był przecież do końca pewien, czy znajomość się nie
wykruszy. Czy nie zrani jej swoim zachowaniem. Była ich fanką. Wiedział to.
Widział swoje własne zdjęcia na jej profilu. Bał się jej reakcji. Obawiał się wszystkiego, co mogło go spotkać po
wyjściu z pokładu samolotu. A przecież tak bardzo chciał ją spotkać. Poznać.
Dowiedzieć się, jak wygląda przeciętne życie. On sam, od ponad dekady nie był w
stanie poczuć, co to znaczy wtopić się w tłum, w spokoju pójść po pieczywo, czy
do taniego pubu na piwo. Jego świat stał się wielkomiejski, pełen przepychu.
Ludzie małostkowi otaczali go, chcąc czerpać jak najwięcej korzyści ze
znajomości. Wszędzie obracano pieniędzmi. Brudnymi, legalnymi. Pieniędzmi
zdobytych przez kradzieże, napady. Miasto huczało od wytwórni narkotyków. Na każdym
rogu można było spotkać dilera albo narkomana umierającego przez
przedawkowanie, często świadome.
Chciał,
by Oliwia była jego stałym punktem. Nie doświadczył nigdy czystej przyjaźni
damsko-męskiej, zbudowanej na zaufaniu, wzajemnym zrozumieniu i pomocy. I nie
obchodziło go, jak daleko była. Jak odmienne było jej życie. Musiał ją chronić.
Jeszcze nie wiedział jak, dlaczego, i jak długo. Nie mógł pozwolić, by
oszalała. A wiedział, czuł że dziewczyna zbyt długo nie będzie w stanie
poradzić sobie w pojedynkę. Z każdym dniem jej wiadomości stawały się coraz
bardziej rozpaczliwe. Jakby nieświadomie wołała o pomoc. A on? Umiał ją
zrozumieć. Wiedział, że ona należała do ludzi, którzy nie powinni zostać
skazani na samotność.
Z
przemyśleń obudził go huk wydany przez broń palną. W klubie zapanował chaos
wywołany krzykami przepychających się do wyjścia ludzi. Zauważył, że kilka
dziewczyn stojących od niego może niecały metr, piszczy przeraźliwie. Jedna
zaczęła płakać, krzycząc coś o jego ramieniu. Zwabiony jej słowami sam z
ciekawości spojrzał na swój bark. Doznał szoku, widząc jak na białej koszulce z
dziurami pojawia się coraz większa plama krwi. Gdy dotarło do niego, co tak
naprawdę się wydarzyło poczuł, że drętwieją mu nogi z przerażenia. Przycisnął
dłoń do rany, nerwowo rozglądając się za bratem czy przyjaciółmi. Po chwili
obok pojawił się Perkusista. Jednym sprawnym ruchem zdjął z siebie koszulkę w
kolorze khaki i starał się zacisnąć ją wokół barku przyjaciela. Przybiegł
również Georg z zaaferowanym Billem, który przyciskał komórkę do ucha.
-
Stary, karetka jedzie do ciebie.
Gdy
bliźniaki udali się do pobliskiej kliniki na opatrzenie rany postrzałowej Toma,
Basista wraz z niesłychanie opanowanym Perkusistą postarali się dowiedzieć, czy
strzał oddany w stronę ich przyjaciela był słuszny.
Okazało
się jednak, że Gitarzysta stał się przypadkową ofiarą potyczek między
właścicielem dyskoteki, a dilerami z południowego krańca miasta. Strzelano na
oślep, by nastraszyć przybyłych gości. To, co przydarzyło się Tomowi, to czysty
zbieg okoliczności.
Ostry
dyżur pękał w szwach i wrzał przez w większości niezrozumiałe krzyki Wokalisty.
Starszego z braci zabrano do odosobnionej sali w celu opatrzenia obrażenia.
Rana miała zaledwie kilka milimetrów, na szczęście nie uszkadzając żadnego z
mięśni czy tkanek odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie kończyny.
Wokalista
przechwycił komórkę bliźniaka. Siedząc na jednym z niewygodnych plastikowych
krzeseł umieszczonych w holu, zastanawiał się czy mógłby przeczytać choć kilka
wiadomości od tajemniczej Oliwii.
Nie
odważył się jednak na coś takiego. Wiedział, że może ufać Tomowi. I ufał mu
bardziej niż sobie samemu. Jeśli dziewczyna była w porządku, a gra naprawdę
mogła być warta świeczki, to z pewnością bliźniak miał rację. Nie znał przecież
żadnego innego faceta poza Gitarzystą, który tak dobrze znałby się na
kobietach.
Gdy
po godzinie ujrzał brata na wózku inwalidzkim odetchnął z ulgą. Miał wrażenie,
że brunet wygląda jak po zażyciu narkotyków, ale przecież był znieczulony na
czas zabiegu. Przejął więc wózek od młodej pielęgniarki i za jej poleceniem
skierowali się do lekarza dyżurnego, by odebrać recepty i usłyszeć ostatnie
wskazówki przed powrotem do domu.
Gdy
Tom, nadal na wpół śpiący wsiadał do samochodu, Bill analizował wszystkie
zdarzenia. Brat zarobił piękną kulkę w bark, uniemożliwiając tym samym
ukończenie albumu, którego wydanie planowali na koniec marca. Miał więc sporo
roboty na głowie. Wiedział, że z pomocą Gitarzyście przyjdą przyjaciele, więc
zdenerwowanie nieco opadło. Jednak wiedział, że ma do pogadania z Rothem,
Jostem i Benzerem. Wiedział również, że musi się wywiązać z obietnic danych
fanom. Zdawał sobie sprawę z tego, że przed nim jest wyzwanie roku.
Gdy
Georg pomagał Gitarzyście zdjąć kurtkę, Bill przygotował dla niego kilka
tabletek z witaminami, chcąc wzmocnić jego organizm.
Kiedy
młodszy z braci stanął w drzwiach sypialni bruneta, ten nadal ślęczał przed
komputerem. Nieudolnie trzymał wciąż laptopa w czasowo niesprawnej dłoni nie
przejmując się bólem.
-
Zostaw to cholerstwo – Wokalista przewrócił teatralnie oczami, wyrażając tym
swoją dezaprobatę co do zachowania brata. – Muszę zmienić ci opatrunek. Zobacz,
już przesiąka.
Tom
wzdrygnął się, przerażony. Wiedział, że Bill chce dla niego jak najlepiej. Ale
był świadomy tego, że jego zdolności manualne nie były nadzwyczajnie
rozwinięte. Skrzywił się gdy poczuł, jak wielki plaster ochronny odrywa się od
jego pulsującego bólem ciała. Zapiekło mocno, gdy woda utleniona zetknęła się
ze świeżą raną. Wiedział, że wpadł jak śliwka w kompot. Zakodował sobie
również, by już nigdy więcej nie iść do tego pubu. Mogli mu odstrzelić ucho!
Albo palce, co grosza.
***
24 lutego 2014
Krew
w żyłach wokalisty zaczęła dziwnie wrzeć, gdy Tom przeczytał najnowszą
wiadomość od Oliwii. Zmieniła swoją konsystencję, gęstniejąc w rozgrzanym
krwioobiegu. Co Gitarzysta miał zamiar jej napisać? Przecież wiedzieli, że ona
nie wie, kim jest… on, jak i reszta zespołu. Wiedział, że nie może ich
zdradzić. Spojrzał więc wyczekująco na twarze towarzyszy
-
Tom, mógłbyś powtórzyć? – zapytał zaaferowany Perkusista, wpatrując się w
przyjaciela, gdy ten z jękiem próbował ułożyć się w łóżku.
Spiorunował
blondyna wzrokiem, szybko wyciągając komórkę z kieszeni spodni. Wiadomość była odczytana
od ponad dwóch godzin, co jeszcze bardziej ustanawiało go w przekonaniu, że już
dawno powinien jej odpowiedzieć. Bill jednak nie odważył się na doradzanie
bratu, co powinien zawrzeć w wiadomości zwrotnej. W duchu był mu niezmiernie
wdzięczny za pustkę w głowie, która nie chciała go opuszczać.
-
Martwię się. Doszły do Polski plotki, że
Gitarzysta Tokio Hotel został postrzelony. Cholera, nie wiem nic więcej. Mam
nadzieję, że to nic poważnego. Że będzie mógł grać… nie wyobrażam sobie zespołu
bez niego. Tak, wiem. To dziwne, by martwić się o kogoś, kto nawet nie ma
pojęcia, że istnieję. - wydukał,
nadal nie mogąc uwierzyć w słowa dziewczyny.
Chciał przysiąc, że może zaręczyć, że Kaulitz
czuje się dobrze. Nie chciał zdradzać zbyt wiele, bo to narodziłoby wiele trudnych pytań, na które
nie mógłby teraz udzielić jej odpowiedzi. Miał cichą nadzieję, że swoimi
zapewnieniami choć trochę ją uspokoił. Naprawdę nie chciał, by się o niego
martwiła, choć niewątpliwie uważał to za uroczy gest.
-
Bill, potrzebuję uzyskać wizę do Polski – stwierdził. Czuł, że tym samym mógłby
odpowiedzieć na wiele pytań, jakie zadała mu blondynka. Liczył również na
wsparcie zespołu i utwierdzenie go w przekonaniu, że dobrze robi. Chciał, by pomogli mu, skoro sam na chwilę obecną nie
był w stanie prowadzić. W pokoju Wokalisty zaszyli się również Georg i Gustav,
pożerając niezliczone ilości niezdrowego jedzenia.
Trzej
współpracownicy zgodnie skinęli głowami. Gustav zaś, z pełnymi ustami wydukał
coś na kształt zajmiemy się tym już jutro,
i bez zbędnych ceregieli na powrót wbił rozanielony wzrok w ekran, na którym
pojawiła się słynna Jolie.
26 lutego
Ściskając
w dłoni pozwolenie na opuszczenie kraju, miał wrażenie, że po raz kolejny
parszywy jak dotąd los uśmiechnął się do niego. Do tej pory, by plan mógł
wcielić w życie miał wszystko, z wyjątkiem małego druczku, zawierającego
zezwolenie na wylot. Zapiszczał cicho, podekscytowany perspektywą odwiedzenia
innego kraju.
Był
już w jej mieście, cztery lata wcześniej. Jednak naprawdę zbyt mało pamiętał, by
choć trochę móc wyobrazić sobie jej życie w równoległej rzeczywistości. Za
tydzień miał wsiąść na pokład wielkiego żelaznego ptaka, by wzbić się na
wysokość dwóch kilometrów. Udało mu się również zarezerwować lot pierwszą
klasą. Prosto z Los Angeles miał lecieć do duńskiej Kopenhagi, by tam wsiąść do
samolotu, który miał dolecieć aż do samej Łodzi.
-
Locz – zaśmiał się, ucząc się wypowiadać nazwę miasta. Brzmiała dość dziwnie, a
gdy powtarzał ją jak mantrę, czuł się coraz bardziej rozbawiony. – Warszawa brzmi
łatwiej.
-
Łódź – wyartykułował Basista, sięgając po napój izotoniczny z małej lodóweczki na kuchennej wyspie. – Nie
jest tak tragicznie to powiedzieć, jeśli naprawdę chcesz.
Zarwał
kolejną noc, wymieniając setki wiadomości z Oliwią. Siedząc na podłodze, oparty
o zimną ścianę zastanawiał się, czy ona, tak samo jak on, cieszy się z ich
zbliżającego się spotkania. Bał się, że nie uwierzy mu, że on to on. Albo uzna
go za idealnego sobowtóra siebie samego. Roześmiał się cicho na tę myśl.
Zrozumiał, że do wyjazdu został mu tydzień. Postanowił więc poszukać hotelu w
mieście. Udało mu się wynająć ekskluzywny apartament w hotelu o nazwie Andel’s.
Przeglądając fotografie budynku i wnętrza doszedł do wniosku, że to tam spał,
będąc kilka lat wcześniej w Łodzi. Wpłacił więc zaliczkę przelewem i mógł
odetchnąć.
28 lutego 2014
Cichy,
piskliwy szczek psa obudził Gitarzystę z popołudniowej drzemki. Wstając z
wielkiego skórzanego narożnika w studyjnym salonie, zauważył biegającego Billa,
który śmiał się jak małe dziecko na widok nowej zabawki. Poszedł więc w ślad za
rozbawionym bratem. Gdy zobaczył szczeniaka buldoga angielskiego, spojrzał na
Wokalistę z niemałym zdziwieniem. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, młodszy z
bliźniaków wyznał z dumą.
-
Poznaj Pumbę – po czym przechwycił małą, pulchną łapkę psa by przytknąć ją do
pokrytego zarostem policzka Toma.
-
Nie spodziewałem się, że weźmiesz po Księżniczce jeszcze jednego psa pod opiekę
– wyznał brunet, głaszcząc biało-brązowe zwiniątko na rękach brata. Miał wrażenie,
że osobiście poczuł ból, jaki zadał bliźniakowi przez to nieprzemyślane zdanie.
Wiedział, jak bardzo tęsknił za sędziwą suczką jamnika długowłosego, która
towarzyszyła im dzielnie każdego dnia, zanim jeszcze weszli na salony.
-
Myślę, że dobrze byłoby pokazać jej, że nadal umiemy sobie radzić. Też nie
sądziłem, że będę chciał jeszcze jednego czworonoga w domu. Ale jak zobaczyłem
tablicę, że są do wydania szczenięta, pojechałem i … i oto Pumbi – uśmiechnął
się delikatnie, wtulając twarz między fałdki skóry zwierzaka.
Tak
jak podejrzewał Gitarzysta, cały świat fanów zespołu rozpływał się z zachwytu
przed niedawno opublikowanym zdjęciem nowego pupila Billa. Wiadome było, że
Wokalista oswaja się z rolą niezawodnego ojca, jakim chciał być dla szczeniaka.
Czytając komentarze śmiał się do rozpuku.
6 marca 2014
Stojąc
przed wielką dość przepakowaną walizką zastanawiał się, czy na pewno wszystko
wziął. Miał wylecieć ze Stanów następnego dnia kilkanaście minut przed północą.
Najróżniejsze emocje targały nim do tego stopnia, że drżącą dłonią odpalał
papierosa. Cieszył się i bał jednocześnie. Był zdecydowany i nie. Czuł się jak
kobieta w ciąży albo nastolatka na zakupach z dużą ilością pieniędzy.
Ale
przecież obiecał jej. Miał wszystko, co pozwoliłoby mu dotrzymać danej
obietnicy, więc dlaczego miałby nie wykorzystać okazji? Odniósł wrażenie, jakby
zagiął czasoprzestrzeń, jakby czas się zatrzymał. Podobało mu się to uczucie.
Takiej wolności wyboru… swobody, której nie mógł nikt zakłócić. Nawet Bill nie
mógł. Nie pozwoliłby bratu zepsuć swoich idealnie ułożonych planów.
Chciał
poczuć się wolny, beztroski… szczęśliwy. A co najważniejsze, chciał
uszczęśliwić Oliwię. By nie musiała słyszeć o Tomie Kaulitz. Chciał, by go
poznała. Prawdziwego, szczerego, niewyrwanego z plakatu czy zdjęcia.
A
co najważniejsze, gotów był by zrobić ten decydujący krok.
Wiedział,
że nie może jej zawieść. Nie chciał, by sądziła że jest dla niego zabawką. Nie
była. Może to głupie, ale dziewczyna poznana w Internecie nauczyła go cieszyć
się z rzeczy małych. Nie poddawać się, nawet jeśli ludzie patrzą na ręce i z
niecierpliwością czekają na upadek, potknięcie, czy najmniejszy błąd. Doszedł
też do wniosku, że nie sukcesy, a porażki stają się katalizatorem do walki o
szczyt, o spełnienie marzeń…
***
8 marca 2014
Wybiło
południe, kiedy wbiegła do lotniskowej hali przylotów. Wiedziała, że Tom już
wylądował. Numer lotu, którym miał dotrzeć do miasta został określony jako
zakończony, więc do spotkania było z pewnością bliżej niż dalej. Najprawdopodobniej
czekała go jeszcze odprawa bagażowa i będzie mogła cieszyć się jego obecnością.
Ściskając
dłonie w pięści, ukryte w wielkiej bluzie, czuła, jak bardzo pocą się ich
wewnętrzne strony. Nerwowo rozglądała się wokół, szukając faceta wyglądającego
na typowego Amerykanina. Zaniechała jednak ten pomysł kiedy doszła do wniosku,
że nie ma bladego pojęcia jak chłopak wygląda. Z cichym westchnieniem
skierowała się na wolne siedzenia i napisała szybką, zwięzłą wiadomość do
przyjaciela.
Wcisnęła
w uszy słuchawki, by zatopić się w dźwiękach piosenek. Podkręciła maksymalnie
regulator głośności, odcinając się tym samym od otaczającej ją rzeczywistości i
gwaru wywołanego niezliczoną ilością zdenerwowanych ludzi. Przybrała pozycję
półleżącą. Stopy, okute w ciężkie czarne glany krzyżowały się ze sobą w
okolicach kostek. Przymknęła powieki, ruszając rytmicznie nogami, naśladując
dźwięki perkusji.
Nie
dane było jej rozkoszować się spokojem i błogą nieświadomością zbyt długo.
Zauważyła, mimo zamkniętych powiek, że blask jarzeniówek w hali przygasł, jakby
zasłonięty przez wysoką postać. Po chwili poczuła, jak czyjaś chłodna a za
razem miękka dłoń delikatnie gładzi skórę na jej podbródku. Wiedziała, że to
on. Nie miała odwagi, ani ochoty otwierać oczu. Gdy do jej receptorów zapachu
dotarła specyficzna woń perfum chłopaka uśmiechnęła się szeroko. Była to mocna,
łatwo wyczuwalna esencja piżma, imbiru i cynamonu. Powoli wyjęła kolejno jedną,
następnie drugą słuchawkę, oswajając się na powrót z wszechogarniającym
hałasem.
-
Cześć – usłyszała po chwili. Gdy doszła do wniosku, że z pewnością już gdzieś
słyszała ten głos, uchyliła powieki i wbiła wzrok w chłopaka.
Zachłysnęła
się powietrzem, taksując go całego. Od czubków butów aż po czoło. Zaparło jej
dech w piersi. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Poczuła, jak bardzo kręci jej
się w głowie.
Taki przyjaciel to skarb. Niewiele ludzi potrafi przylecieć z innego kraju po to by być przy kimś, gdy tego potrzebuje. Musi to być niemały szok dla Oliwii, no bo w końcu nie każdy ma za przyjaciela Toma Kaulitza! Został postrzelony w bark, kiepsko, przez jakiś czas nie będzie mógł grać, współczuje mu. Jestem ciekawa jak dalej potoczy się ich przyjaźń, czekam i weny życzę! :*
OdpowiedzUsuńAgata, Agata, Agata... Chcesz mnie do zawału doprowadzić tym postrzeleniem? Spotkanie... brzmi tak nierealnie, ze chce sie w to wierzyć. Rozbudzasz moją ciekawość. Odcienk świetny. Nie pieprz się tylko dawaj następny!
OdpowiedzUsuńTo byłoby ciekawe, jakby odstrzelili mu palce haha xD Ciekawe jak to w ogóle mogłoby się wydarzyć przez przypadek w takim miejscu :D
OdpowiedzUsuńNo, ale zarobił w ramię i na szczęście nic wielkiego się nie stało. Może gdyby nie był taki zmyślony, nie musiałby cierpieć teraz z bólu i uniknął tego wydarzenia. Oliwia jednak wypełnia już każdą minutę jego życia <3
A Tom dość niewinny i przestraszony na tym lotnisku xD Mógł ją wcześniej na to przygotować... Toż ja bym chyba zeszła na zawał xD
No dobra, to tyle ode mnie. Pisaj dalej i będzie dobrze xD
Ja nie wiem jakbym się zachowała gdyby Tom przede mną stanął... Pewnie zasłabłabym i odzyskała przytomność za tydzień :) No ale zgadzam się z Ka.- ciekawe jakby wyglądało gdyby postrzelili mu palce :D Oczywiście czekam na następny rozdział :* Dużo weny <3
OdpowiedzUsuńNapisałam taki długi komentarz o tym co sądze o tym rozdziale i blogu. W momencie kiedy nacisnełam "publikuj" rozłączył mi sie internet. Nie mam siły pisać tego wszystkiego po raz drugi ale tak w skrócie:
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo ciekawe opowiadanie i nie moge doczekać się następnego odcinka. Błagam dodaj go szybko :D
I zapraszam na mojego bloga również o Tomie
http://youallmylife.blogspot.com/
Już się nie mogłam doczekać tego odcinka! kocham, kocham, kocham <3 z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Tom przyjechał do Polski aby spotkać się z nową przyjaciólką, a ty przerywasz w takim momencie?! To jest złe! nie lubię takiego czegoś...
OdpowiedzUsuńMusisz szybko napisać kolejny odcinek, bo chcę znać jej dokładne zachowanie. Nie rozumiem jak mogłaś mi to zrobić!!! To jest tak świetna historia, że nie można się od niej oderwać. czytałabym na okrągło...
Życzę weny i zapraszam do siebie :P http://girl-automatic.blogspot.com/