czwartek, 29 października 2015

Rozdział 13: Byłem twoim marzeniem.

W milczeniu przyglądała się Muzykowi, który równie usilnie wbijał w nią swoje spojrzenie. Zaciskał wargi, a ona odnosiła wrażenie, że zaraz je zassie, zje albo odgryzie i wypluje. Widziała w nim napięcie, które rosło z każdym oddechem, który nie zwiastował zamiaru wypowiedzenia jakichkolwiek słów z jej strony.
Rozejrzała się wokoło, nie będąc pewną, co powinna zrobić. Odeszła kilka kroków, usiadła na małym kamieniu i w mroku próbowała wyłapać choćby zarys swoich dłoni. Wpatrywała się w mleczną ciemność, myśląc o tym, co powinna zrobić. To była dla niej niesłychanie ciężka próba, a ona? Nigdy… nie była w takiej sytuacji, by ktoś aż tak usilnie starał się ją do siebie przekonać.
Po chwili odwróciła głowę w stronę Toma, który maniakalnie obgryzał swoje i tak krótkie paznokcie. Nie spuszczał z niej wzroku ani na chwilę, co jeszcze bardziej go płoszyło. Więc… co zrobić?
Schowała pulchną twarz w dłoniach i poczuła się niezwykle słaba. Palące łzy cisnęły się jej do oczu, jakby chciały wyryć w policzkach bruzdy pełne żałości i strachu. Uległa, czując jak gorące krople spływają po jej skórze. Jedynym dźwiękiem, poza jej zaburzonym oddechem był chrzęst butów. Tom podszedł do niej i kucnął obok, by po chwili schować jej ciało w silnym uścisku.
Uniosła głowę i zapłakanymi oczami spojrzała w jego zmęczone źrenice.
- Tom, to nie jest takie łatwe, jakby ci się wydawało…
Gitarzysta wstał i pochylił się nad wystraszoną nastolatką.
- Nie jest? Przeleciałaś ponad dziesięć tysięcy kilometrów, żeby uciec od życia, jakie miałaś w Polsce. Znalazłaś pracę, mieszkanie, Billa, który doprowadził cię do mnie. Zaufałem ci, uważam cię za jedną z ważniejszych osób w moim życiu. Stworzyłaś z nami rodzinę, dom i wszystko to, o czym inni marzą. Więc związek nie jest dla ciebie czymś nieskomplikowanym? Och, daj sobie spokój, nie uwierzę ci – odpalił papierosa, chcąc się uspokoić. Jego oczy były nienaturalnie wielkie i rozbiegane, a dłonie trzęsły się niemiłosiernie. Wiedział, że ta dziewczyna prowadzi go z jednej skrajności w drugą. Obłęd.
- Spójrz na mnie, a potem mów, czego nie jestem w stanie przezwyciężyć! – wrzasnęła, wstając. Nie znosiła, kiedy ktoś nie wierzył w jej słowa. To było coś, co sprawiało, że zawsze traciła panowanie nad sobą. To tak, jakby ktoś podważał jej sposób życia. – Porównaj swoje życie do mojego. I pamiętaj, że kochać kogoś na śmierć i życie, a być z nim to są całkowicie dwie różne rzeczy, Tom. Bo ja mogę cię kochać, i będę… dopóki nie dojdę do wniosku, że pora to wszystko zakończyć. A wtedy po prostu obudzisz się rano, i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Ja… nie mogę z tobą być, mimo, że od kilku lat to jest moje największe marzenie. Nie mogę, rozumiesz? Zniszczyłabym twoje życie. Przyjaźń jest jak najbardziej w porządku. Ale nic więcej. Zobacz, kim jestem. Dziewczyną, która…
- Nigdy nie będzie lepsza od niejednej Miss Universe, która chciałaby zająć twoje miejsce. Chłopaki cię uwielbiają. Nie mówiąc już o tym, jak ja się czuję, kiedy jesteś obok. Oliw, czy tak trudno powiedzieć, że wszystko się ułoży i jakoś przebrniemy przez to bagno? Wiem, że życie ze mną na jakiejkolwiek płaszczyźnie nie jest proste. I ty też jesteś tego w pełni świadoma. Tego też jestem pewien. Ale nie możesz odpuścić sobie tak szybko.
- Nie mogę? – fuknęła, kiedy chłopak podszedł dostatecznie blisko, by poczuła się w pewien sposób zagrożona. Odsunęła się nieznacznie, chcąc zachować dystans. – Mogę, wiesz dlaczego? Bo dziewczyna z bliznami nie zasługuje na miłość. Wiesz, jak mam poharataną psychikę. Jak potrafię niszczyć ludzi. Już kiedyś kochałam pewnego człowieka. Całą sobą. A teraz? Nie wiem, zniknął. Może wącha kwiatki od spodu, może nigdy nie istniał, może był tylko snem, zmazą nocną, albo najgorszym koszmarem. A później najprościej na świecie pozostałam sama. I od tej pory jestem w pojedynkę z całym życiem, jakie prowadzę. I nie martwię się, czy może wyjdę z domu, nie wrócę, bo może przez przypadek nie zauważę czerwonego światła na przejściu dla pieszych, wchodząc, w pełni nieświadomie pod koła wielkiej ciężarówki wiozącej drewno. Albo może będę tak pijana, że zapomnę o tym, że za barierką balkonu już nie ma twardego podłoża i runę w dół, łamiąc sobie kręgi przez upadek na dno basenu.
Nie chcę takiego życia po raz kolejny. I tak mam wrażenie, że je znów zniszczę. Czy to tobie, czy sobie samej. A ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, jest twoje cierpienie. Zrozum mnie, Tom. Stawiasz mnie przed naprawdę ciężką decyzją. Nie chcę cię w żaden sposób narażać na ataki ze strony mediów.
- I co? – zapytał, już zezłoszczony jej przemową. – Ty będziesz cierpieć, nie będąc ze mną, ja przez to, że nie będę z tobą, i mamy tak sobie żyć obok siebie tylko i wyłącznie ze względu na to, że jak to powiedziałaś, nie chcesz mnie narażać, tak? Zdajesz sobie sprawę, że to, co mówisz, nie ma najmniejszego sensu?
- Być może.
- Nie możesz chociaż spróbować? Skoro byłem twoim marzeniem, a teraz jestem tutaj, i chcę dać ci całego siebie, właśnie takiego, jakim jestem, dlaczego nie zaryzykujesz?
Nie wytrzymała napięcia. Nie mogła patrzeć na niego, udając, że nic ją nie rusza. To było jedno wielkie kłamstwo. Na krótką chwilę utkwiła wzrok w jego twarzy, po czym spojrzała na widok, który miała w zasięgu swoich stóp. Piękne, mimo nocy, oświetlone Hollywood, w oddali Downtown Los Angeles, Westlake, na którym mieszkała i słynne West Side. Wzięła głęboki oddech, po czym szybko odwróciła się w stronę wgapionego w nią Muzyka.
Nie myślała racjonalnie, wiedziała, że musi wrócić do tego, co już kiedyś poczuła.
Chwyciła jego twarz w swoje dłonie, przez ułamek sekundy rozkoszując się miłą strukturą jego brody.
Miał rację. Bała się.
Ale strach… należy przezwyciężyć.

Nie mając nic do stracenia, złączyła ich usta w długim pocałunku, a gdzieś w najciemniejszym zakamarku jej umysłu, serce biło się z moralnością.