niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 17: Trzy dni

9 sierpnia 2014

Siedziała w studiu nagraniowym, raz po raz spoglądając na realizatora dźwięku, którym był Tom. W małej budce wygłuszającej siedział Bill, wgrywając po raz kolejny partie wokalu, widocznie znudzony godzinami spędzonymi w jednym miejscu. Brunetka ściskała w lewej dłoni puszkę napoju izotonicznego; prawą zaś, tworzyła zapis nutowy w zeszycie w pięciolinię, dodatkowo notując słowa.
Westchnęła cicho, wychodząc bezszelestnie z pomieszczenia. Minęła wychodzącego z kuchni Georga, który posłał jej szeroki uśmiech. Odwzajemniając gest zamknęła się w wielkim pokoju na końcu korytarza. Odwróciła się przodem do wielkiego instrumentu i wydała z siebie pomruk zadowolenia. Fortepian stał w kącie, z podniesionym wiekiem. Usiadła na stołku, i dosunąwszy się bliżej, ułożyła kolejno stopy na pedałach, a zapiski rozłożyła przed sobą.
Dociskając delikatnie klawisze, z instrumentu popłynęły pierwsze takty melodii. Energicznie wygrywała dźwięk, dając się ponieść. Donośny i mocny tembr jej głosu rozniósł się po pomieszczeniu, uwalniając ukryte w niej emocje. Cała frustracja, lęk i zmęczenie wydarzeniami z minionych tygodni wylały się razem z muzyką, która dawała ukojenie.
Poczuła się tak, jakby wielka góra lodowa, która ciążyła jej na sercu topniała z każdą sekundą. Głowa uwalniała się od czarnych scenariuszy, dając pewien powiew świeżości i ukojenia. Dziwnym trafem przestała się bać, chcąc stawić czoło wszystkiemu, co się działo. Chciała, by Tom przy niej był. By był z nią. Tak naprawdę i szczerze; tak, jak zawsze o tym marzyła. Nie miała już ochoty na to, by się ukrywać.
Ciche chrząknięcie przerwało jej spekulacje na temat ich domniemanego związku. Odwróciła się szybko, i o mało nie spadła ze stołka, kiedy ujrzała Toma. Stał oparty o framugę drzwi z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Prawa noga była lekko zgięta w kolanie, a on uśmiechał się szelmowsko. Nastolatka odwzajemniła gest, a Muzyk poprawił szerokie spodnie i podszedł do niej bliżej. Kucnął obok, trzymając się jej kolan. Westchnęli oboje w tej samej chwili, a Oliwia zagryzła nerwowo wargę.
- Nie spodziewałem się, że drzemie w tobie taki potencjał – zaczął cicho, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. – Niesamowite.
Uśmiechnęła się półgębkiem, odwracając wzrok.
- Ty naprawdę chcesz ze mną być? – zapytała, a kiedy ujrzała jego minę, żałując słów, które wypowiedziała. – Nie, żebym była przeciwna, ale… to dla mnie niedorzeczność roku.
Gitarzysta wstał, chwycił dziewczynę za rękę i wyciągnął ją ze studia. Minęli w biegu Gustava, do którego starszy z bliźniaków krzyknął, by dokończył robotę za niego. Perkusista jedynie kiwnął głową i zaśmiał się cicho.
Kaulitz usadził Oliwię w samochodzie, przypiął ją pasami i szybko zajął miejsce kierowcy. Wyjechał z terenu studia, kierując się z powrotem do domu. Łamał co chwilę przepisy, nie zwalniając ani na chwilę. Kiedy zatrzymał się pod domem, oboje wyskoczyli z niego szybko, a Tom o mało nie staranował drzwi frontowych. W salonie siedziała Ria, mocząc nogi przed telewizorem. Zaczęła wykrzykiwać jakieś bezeceństwa w stronę blondyna i jej towarzyszki, jednak ani Tom, ani Oliwia nie zwracali na nią najmniejszej uwagi.
Wpadł do swojej sypialni, którą okupowała jego była przyszła żona, po czym wyciągnął z garderoby jej walizki.
- Pomóż mi – rzucił w stronę osłupiałej blondynki, która nie do końca rozumiała, co Muzyk miał na myśli. Już wiedziała, kiedy pierwsza partia damskich ciuchów wylądowała w jednym z licznych bagaży. Nie mieli czasu. W końcu właścicielka zwiewnych sukienek i krótkich szortów wciąż przebywała w domu. – Wszystko to, co nie jest moje, ani twoje, jest jej. Wiesz, co z tym zrobić. Nie mamy dużo czasu. Chciałbym mieć to już za sobą.
Posłusznie skinęła głową, po czym wbiegła do garderoby. Przeglądała wszystkie szuflady, a kiedy natknęła się na fikuśną damską bieliznę, wyrwała całą półkę z szyn komody i jej zawartość wysypała do pierwszej lepszej walizki. Oboje w popłochu zdzierali ciuchy Sommerfeld z wieszaków, nie za bardzo przejmując się tym, w jak opłakanym stanie są niektóre swetry i sukienki. Niecały kwadrans później Tom znosił bagaże Rii do wielkiego holu, a stojąca w kuchni szatynka upuściła trzymany w dłoniach kubek z ziołami na przeczyszczenie.
- Tom, czyś ty zwariował, do cholery!? – zapiszczała, kiedy zadzwonił po taksówkę. – Co ty wyprawiasz?!
- Wypierdalasz stąd – warknął w jej stronę w najbardziej opryskliwy sposób, na jaki było go stać. – Zamówiłem ci taksówkę, dostaniesz pieniądze na hotel. Radzisz sobie sama. Możesz nawet wrócić do swojego byłego męża. Gówno mnie obchodzi, co się z tobą stanie. Możesz nawet umrzeć.
Po czym podał jej torebkę i bezceremonialnie wystawił walizki za próg, akurat wtedy, kiedy zjawiła się taksówka. Sommerfeld patrzyła na Toma z płaczem w oczach, a on bez chwili zastanowienia zatrzasnął za nią drzwi z hukiem. Odwrócił się do osłupiałej blondynki, która zakrywała dłonią usta, próbując się nie rozpłakać.
- Teraz już jest dobrze? – zapytał po chwili milczenia, kiedy Oliwia nadal nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. pokiwała jednak energicznie głową, a po chwili odgarnęła wpadające do oczu włosy. Chłopak podszedł bliżej, chowając jej ciało w szczelnym uścisku. Niebieskooka zarzuciła mu ręce na szyję i wciskając twarz między kark i obojczyk, wreszcie pozwoliła, by jej nerwy puściły.
Zanosiła się głośnym szlochem, czkając co chwilę. Brakowało jej tchu, bolało serce i nie widziała prawie nic, jednak to jej w ogóle nie przeszkadzało. Stali tak, oparci o drzwi przez długie minuty, dopóki nastolatka nie odsunęła się nieznacznie, długo pociągając nosem.
- Dziękuję – uśmiechnęła się słabo i westchnęła, mimo, że nadal trzęsła jej się dolna warga. – Nie musiałeś wcale tego robić.
- Wiem, że nie – odparł, prowadząc dziewczynę do salonu. – Ale chciałem, bo nie mogłem patrzeć na to, jak się męczysz. Powiedz mi… jak u ciebie z niemieckim?
- Myślę, że jest całkiem w porządku – odrzekła w jego ojczystym języku tak sprawnie i naturalnie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Miała prawie idealny akcent i nie myliła szyku zdań. – A dlaczego pytasz?
- Później ci powiem. Poczekamy na chłopaków, muszę z nimi porozmawiać.

- Jesteś pewien? – zapytał Bill, sącząc kolejne piwo. Siedzieli we czwórkę w salonie, spekulując nad pomysłem starszego z bliźniaków już chyba trzecią godzinę, i nie do końca ustalili, co robić.
- Myślę, że temat jest do przeforsowania – zaczął Gustav, który z natury rzadko kiedy się odzywał, a jeśli już to robił, miał do powiedzenia coś konkretnego. – Trzeba to zrobić, choćby ze względu na cały zespół. Możecie się spodziewać, że Ria poleci do jakichś szmatławców i zacznie żalić się do pierwszych lepszych autoreczek pseudoartykułów. Powinniśmy odpocząć od tego wszystkiego, więc zgadzam się z Tomem. Simone z Gordonem z chęcią wrócą na stare śmieci, nie mówiąc już o nas, bo zapominamy ojczystego języka. Pora wrócić, kupić dom na odludziu i odetchnąć.
- Tak – poparł go Listing, chwytając laptopa. Uruchomił przeglądarkę i wszedł na stronę linii lotniczych, by kupić bilety. – Na kiedy?
- Najszybciej – mruknął Gitarzysta, wstając. – Idźcie spać, niedługo trzeba się szykować do powrotu.
- Za trzy dni – usłyszeli jeszcze Georga, który kupił bilety. – Rozliczymy się później.

Siedział w głębokim fotelu z papierosem w ręku. Okno balkonowe w jego sypialni było otwarte na oścież, wpuszczając do pokoju gorące powietrze. Zgarbiony opierał się łokciami o uda, raz po raz zaciągając się gryzącym dymem. Wgapiał się w śpiącą w łóżku Oliwię, której naga łydka wystawała spod ciemnej kołdry. Uśmiechnął się szeroko, kiedy zauważył, że zmieniła poszwy na pościeli, jakby chciała wymazać ostatnie dni z pamięci. Wszedł do garderoby, gdzie puste wieszaki zapełniły się ciuchami blondynki, a po Rii nie było ani śladu. Chwycił w dłoń czystą bieliznę i najciszej jak mógł, skierował się do łazienki. I to pomieszczenie, dotychczas zarezerwowane tylko dla niego, odznaczało się jej obecnością. Na blacie koło umywalki stało kilka flakonów perfum, wielka kosmetyczka, prostownica, lokówka, ogromna suszarka, której jeszcze kilka lat temu pozazdrościłby Bill… jej szczoteczka elektryczna stała obok jego szczoteczki, a niebieska i różowa nakładka pod głowicami sugerowały, że rozgościła się na dobre. Pod prysznicem zauważył jej kolorowe żele, szampony, odżywki i inne specyfiki, a wanna upstrzona była butelkami różnych płynów. Kiedy zanurzył się w gorącej wodzie, myślał tylko o tym, czy śpiąca za ścianą Oliwia poradzi sobie z presją otoczenia, kiedy po raz kolejny zmieni środowisko. Modlił się w duchu, by przyjęła to dobrze, bo nie chciał zmieniać swojej decyzji.

Nie był jednak pewien, czy to bardziej ona, czy on potrzebował tej ucieczki.