poniedziałek, 8 maja 2017

Rozdział 18: Jesteś moją siłą...




Zamknij wszystkie walizki. Wyrzuć niepotrzebne rzeczy. Pozbądź się wszelkich wspomnień, bez względu na to, czy są złe, czy dobre. Po prostu idź i nie odwracaj się za siebie. Nie rozpamiętuj przeszłości, pozwól sobie na to, by wszystko, co zdarzyło się tutaj, tutaj też zostało.
Wracasz w stare kąty, a jednak masz czyste konto. Możesz zacząć kreować rzeczywistość od nowa, jakby poprzednie lata pełne skandali, pogłosek i niedomówień nigdy tak naprawdę nie istniały. Możesz, zrobisz to, masz przecież w sobie siłę, o której nie wie nikt, nawet ty sam. Masz przy sobie to, czego inni nigdy nawet nie mogliby sobie wyobrazić.
Wymarzone życie okazało się pomyłką, która o mały włos nie zniszczyło ci wszystkiego, o co walczyłeś niemal przez te lata pełne wyrzeczeń, bycia pod kloszem ze strony wytwórni, managerów i wszystkich, którzy w większym, bądź mniejszym stopniu czuwali nad rozwojem ciebie, jak i twoich bliskich, by zająć wysokie miejsce w hierarchii show – biznesu.
I teraz, po latach, powiedz mi jedno… zaryzykowałbyś ponownie? Czy może to, co dała ci Europa byłoby wystarczające? Przecież mieliście wszystko. Piszczące dziewczyny, które byłyby zdolne nosić was na rękach, pełne hale, pieniądze i to wszystko, o czym marzyliście.
Ameryka dała i tobie, i chłopakom chore przeświadczenie, że życie tutaj będzie prostsze. Powiedz mi, jak bardzo się myliliście? Nic tutaj nie jest łatwiejsze niż w Niemczech, a tam przecież jest wasz rodzinny dom i wszyscy, na których możecie bezwarunkowo polegać, Tom.
Automatycznie przeszukiwał każdy zakamarek swojej sypialni, chcąc się upewnić, że wszystko udało mu się spakować, i niczego nie zapomniał. Mimo tego słuchał Oliwii i z każdym jej słowem coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ona jednak ma rację. Potrafiła spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy, której on sam nie byłby w stanie choćby zauważyć.
Uwielbiał to w niej. Była młoda, miała otwarty i chłonny umysł, a przede wszystkim potrafiła trzeźwo ocenić sytuacje, w których on byłby zbyt emocjonalny, tracąc przy tym dużą część racjonalności myśli i czynów.
Zatrzymał się przy łóżku i obserwował ją przez dłuższą chwilę. Miała na sobie wyciągnięte dresy i jego starą koszulkę, którą wykopała z dna szafy. Zdał sobie sprawę, jak wielkie miał szczęście, że pojawiła się w jego życiu. Zwyczajnie ubrana, z niedbałym kucykiem na głowie, wyglądała jak dziecko, a nie jak dorosła, młoda kobieta. Nie dało się nie zauważyć jej nieporadności, czy szczeniackiej furii, kiedy coś szło nie po jej myśli… jednak przychodziły momenty, jak na przykład ten, który właśnie trwał, kiedy wyłaniała się z niej doświadczona dusza wojowniczki, która doskonale wie, czego chce i jak to zdobyć.
– Tom, dlaczego mi się tak dziwnie przyglądasz?
Muzyk ocknął się z transu i podszedł do niej, łapiąc ją szybko w pasie, by móc przysunąć bliżej siebie i pocałować namiętnie.
– Bo właśnie uzmysłowiłem sobie, że jesteś najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać.
Po czym wyszedł, kierując swoje kroki w stronę sypialni Basisty, by omówić na spokojnie wszystkie nierozwikłane aspekty porannego wyjazdu.

* * *

Ciężarna dziewczyna siedziała na balkonie, być może po raz ostatni oglądając panoramę miasta, w którym dane jej było się wychować i dojrzeć. Leżała na leżaku, obejmując dłońmi wciąż rosnący brzuch, jakby czekała na to, że rozwijające się w niej dziecko odpowie na setki nurtujących ją pytań. Zostawiała za sobą niedokończone sprawy, spory i przeszłość, w której tkwiła jej rodzina.
Widziała się z Ann po raz ostatni, kiedy z hukiem zatrzaskiwała za sobą drzwi od jej domu. Starsza siostra nijak nie potrafiła – a może nawet nie chciała – zrozumieć punktu widzenia Camilli, która nade wszystko postawiła na przyszłość w pełnej rodzinie, bez względu na wszystko.
Choć nie do końca była gotowa na zostanie matką, po oswojeniu się z tą sytuacją zaczęła stawiać nad wszystkim dobro dziecka. Dziecka, które nie mogło się wychować w rozbitej rodzinie. Nigdy by na to nie pozwoliła, zważywszy na fakt, że sama doskonale wiedziała jak ciężkie jest dorastanie, gdy ma się pod ręką tylko jednego rodzica.
Ponadto doceniała też starania Wokalisty, który wręcz obsesyjnie próbował utrwalić jakąkolwiek wiedzę o opiece i pielęgnacji noworodków, chcąc jak najlepiej przygotować się na ten wielki dzień. Dziewczyna była mu niezmiernie wdzięczna za tak wielkie i widoczne zaangażowanie szczególnie, że on tak naprawdę był ostatnią osobą, po której spodziewałaby się takiej nadgorliwości. Młodszy Kaulitz słynął bowiem z tego, że niejednokrotnie stawiał na pierwszym miejscu siebie. Camilla widziała, jak wiele spraw zaczął postrzegać w odmienny sposób od dnia, w którym dowiedział się, że jest ojcem. Wydoroślał, a przede wszystkim był odpowiedzialny. Najważniejsze jednak było dla niej to, że nie uciekł, spanikowany. Bez zastanowienia zdecydował, że weźmie odpowiedzialność za nią, i za dziecko. To sprawiało, że z dnia na dzień zakochiwała się w nim coraz bardziej.

12 sierpnia 2014

Kilka minut po szóstej rano samolot z szóstką przyjaciół na pokładzie zaczął kołować. Lotnisko LAX jak zawsze było przepełnione, pełne nerwów, krzyków i nieporozumień, których wszyscy starali się skrzętnie unikać.
– Georg, jesteś najlepszy – zwrócił się do przyjaciela Bill, kiedy mogli się już odpiąć z pasów bezpieczeństwa. Basista nie powiedział im, że lecą prywatnym odrzutowcem bezpośrednio do Berlina, i cała maszyna jest do ich dyspozycji.
Listing uśmiechnął się jedynie pod nosem, nakładając na uszy swoje ulubione słuchawki. Rozglądnąwszy się po znajomych twarzach, poczuł się dziwnie spokojny.
Pomimo tego, że razem z nim i resztą zespołu na stare śmieci wracały także dwie młode kobiety, nie czuł się niezręcznie. W głowie miał wszystkie minione sytuacje, przez które niejedna osoba już dawno mogłaby najprościej na świecie uciec, i czuł w głębi serca dziwną satysfakcję. Jego rodzina powiększała się, czego nigdy by się nie spodziewał. Obie dziewczyny były mu bliskie, bez względu na to, jak krótko, czy niedokładnie się znali. One były z jego przyjaciółmi, więc czuł się za nie odpowiedzialny, jak taki starszy, troskliwy brat. Kręcąc z niedowierzaniem głową, usadowił się wygodniej naprzeciw drzemiącego Gustava i sam zapadł w sen. Wiedział, że musi się zregenerować, bo powrót do kraju nie należał do prostych…

* * *

Gdy szli całą grupą, a każde pchało ze sobą wózek pełen walizek i toreb, zdziwili się, kiedy Bill zatrzymał się jak wryty, o mało się nie przewracając. Odwrócił głowę w stronę swoich przyjaciół i brata, który – gdyby mógł – zabiłby go wzrokiem.
– Opamiętaj się, człowieku – mruknęła Camilla, równając się z Wokalistą. Straciła jednak rezon, kiedy ujrzała przed sobą matkę bliźniaków opartą o maskę czarnego busa. Kobieta stała i patrzyła na swojego młodszego syna z kamienną twarzą, jakby czekając na rozwój sytuacji. – Dobra, nie było tematu, nie?
Gitarzysta jęknął cicho, i kiwając w stronę Gustava, postanowił ratować niezręczną sytuację. Podeszli z bagażami do Simone i przywitali się z nią, widocznie zdziwieni jej zachowaniem.
Kobieta bowiem wyściskała obu chłopaków, jak gdyby niezręczna sytuacja z czasu jej wizyty w Stanach w ogóle nie miała miejsca. Uniosła brwi ze zdziwieniem widząc, że stojące na końcu dwie dziewczyny nadal były niezbyt przekonane do całej sytuacji.
– Oliwia, Camilla – zaczęła powoli – ja naprawdę nie gryzę. Chciałabym porozmawiać, kiedy wreszcie odwiozę was do domu.
– Kto jej o tym powiedział? – zagrzmiał z tyłu głos Basisty, który do tej pory nie wydusił z siebie słowa. – Bill, czyżbyś miał w tym jakiś udział?
Młodszy Kaulitz nie odezwał się już słowem, tylko założył ramiona na piersi i zapadł się w swój fotel. I cała reszta już wiedziała, kto był cudownym informatorem Simone.

* * *

Trzy kobiety zasiadły na werandzie z tyłu domu. Najstarsza z nich – i zdecydowanie budząca największy respekt wśród pozostałych – usadowiła się pomiędzy dwoma zdenerwowanymi dziewczynami i westchnęła cicho.
– Dziewczyny, chciałam sprostować kilka spraw, które z pewnością wymagają jakiegokolwiek wytłumaczenia – zaczęła koślawo, czując dziwny ucisk w gardle. Rzadko kiedy przecież przyznawała się do błędów, które popełniała – mogłyście w zły sposób odebrać moje intencje. Kiedy same zostaniecie matkami, zrozumiecie. Wiedzcie jednak, że mam za sobą niemałe perypetie z domniemanymi przyjaciółkami swoich synów, i po prostu wnioski nasunęły się same. A tymczasem oni wrócili, i wy jesteście nadal z nimi, hardo broniąc swoich racji, co bardzo szanuję. Nie myślcie sobie, że jestem taką zołzą, jaką każda z was mogła sobie wykreować przez własne doświadczenie czy krążące o mnie pogłoski. Kocham i Billa, i Toma, więc jak każda matka chcę dla nich dobrze. Przepraszam za wszystkie niezbyt miłe sytuacje.
Po czym wstała i objęła kolejno Camillę oraz Oliwię. Obie dziewczyny siedziały jeszcze przez chwilę, posyłając sobie zszokowane spojrzenia.
– Jezus, chyba mi się serce zatrzymało – mruknęła Oliwia, teatralnie przykładając dłoń do lewej strony klatki piersiowej. – Ta kobieta doprowadzi mnie kiedyś do zawału.
– Ważne, że jest dobrze…
Po czym obie przyjaciółki skierowały się do salonu, gdzie przywitał je widok czterech par oczu, które nie odrywały od nich swojego świdrującego spojrzenia. Dziewczyny posłały sobie porozumiewawcze spojrzenie, po czym wybuchły gromkim śmiechem. Wiedziały, że żaden z obecnych chłopaków nie odpuści im streszczenia rozmowy z panią Kaulitz, która krzątała się po kuchni.
– Dzieciaki, kolacja gotowa! – dobiegło do nich wołanie, a starszy z bliźniaków uniósł ze zdziwienia brwi.

– Czy trzeba dodawać coś jeszcze? – zapytała z uśmiechem Camilla, całując soczyście policzek zdziwionego Wokalisty.

15 sierpnia 2014

Sześcioosobowa grupa stała w progu domu, machając na pożegnanie matce bliźniaków. Każdy odetchnął głęboko, gdy tylko samochód zniknął z pola widzenia. Wszyscy, poza Oliwią, która udała się do sypialni, postanowili spędzić upojne popołudnie nad basenem, pełne wygłupów, alkoholu i śmiechu.
Blondynka usiadła na podłodze, włączając swoją ulubioną płytę Black Veil Brides by móc w spokoju przemyśleć wszystkie zdarzenia, których doświadczyła w ostatnim czasie. Zsunąwszy okulary na czoło, przymknęła powieki, rozkoszując się mocnym tembrem głosu wokalisty, który w niektórych momentach przypominał jej Billa. Uśmiechnęła się na myśl o tym porównaniu, by po chwili skupić się tylko na tym, ile myśli odbijało się od siebie w jej głowie.
Była w miejscu, w którym zawsze chciała być. Poznała życie w Stanach, dotarła do upragnionych Niemiec, które ze względu na Toma traktowała jak drugą ojczyznę. Miała u boku mężczyznę, który pojawiał się w jej snach, a niekiedy jej obsesyjne myślenie o nim spędzało jej sen z powiek. Posiadała drugą rodzinę, którą stworzyli jej przyjaciele, tak lojalni dobroduszni, a przede wszystkim gotowi poświęcić jej każdą wolną chwilę, co dawało jej pewność, że jest we właściwym domu, otoczona właściwymi ludźmi.
Dom. Dom? Zbudowała go po osiemnastu latach życia, znajdując wreszcie spokój, ukojenie i zrozumienie, czego nigdy wcześniej nie było jej dane zaznać. A co z miłością? Choć wiedziała co to znaczy kochać, nadal nie była w stanie pojąć, jak można kochać ją. Właśnie ją, pośród miliardów innych kobiet na świecie.
Dotarła do łóżka, gdzie zajęła miejsce Toma, by bezpardonowo wcisnąć twarz w jego poduszkę. Raz po raz wdychała znajomą woń, aż poczuła piekące pod powiekami łzy. Była sama, zagłuszona ostrymi dźwiękami dobiegającymi z wieży stereo, więc pozwoliła sobie na chwilę słabości, która niespodziewanie zamieniła się w histeryczny płacz. Sama nie do końca wiedziała dlaczego nie mogła się opanować, ani skąd wzięły się łzy. Zdawała sobie sprawę z tego, że należy do grona emocjonalnych osób, niemniej jednak nadal nie rozumiała niektórych wybuchów.
Chwilę później drzwi od sypialni otworzyły się z hukiem i ktoś mocno złapał ją za ramiona, by odwrócić na plecy. Miała wrażenie, że zaraz serce wyskoczy jej z piersi, kiedy w szoku przypatrywała się Tomowi, który nie spuszczał z niej wzroku.
– Boże, co ci się stało? – zapytał, widząc wciąż płynące z oczu dziewczyny łzy. – Myślałem, że ktoś cię morduje.
Dziewczyna posłała mu niezrozumiałe spojrzenie, po czym spłonęła ogromnym rumieńcem.
– Muzyka ucichła…
Po czym w drzwiach pojawił się Perkusista, wyraźnie zmartwiony zaistniałą sytuacją. Starszy Kaulitz kiwnął tylko w jego stronę porozumiewawczo, a blondyn jedynie zamknął za sobą drzwi od pokoju, pozostawiając Toma i Oliwię samych.
Gitarzysta usiadł obok dziewczyny, wyraźnie zaaferowany całym zdarzeniem. Sam nie do końca wiedział co się stało i jak na to wszystko zareagować, ale wiedział, że musi. Przytulił ją do siebie, niemal wciągając jej ciało na własne kolana. Nie oczekiwał wyjaśnień, wywodów na temat powodów jej zachowania. Znał ją już na tyle by wiedzieć, że jej lekiem na całe zło otaczającego ich świata była po prostu jego obecność.
– Przepraszam – wydukała po chwili, czując się bardzo niezręcznie z tym, co zaszło kilka chwil wcześniej. – To zdarza mi się bardzo rzadko. Nie sądziłam, że nawet teraz będę zdolna do takiego wybuchu… przecież wszystko już się ustabilizowało, a ja nadal nie mogę nad sobą w pełni panować.
Przepraszam, Tom. Naprawdę jest mi głupio. Ostatni raz miałam taką sytuację po powrocie do domu, jak byłeś w Polsce. To… byłam przekonana, że to minęło. Przecież mam spokój, nikt mnie nie gnębi, nie podnosi na mnie ręki, nie zmusza do współżycia…  nie wiem, co się stało.
– Jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć? – wiedział, że stąpa po cienkim lodzie. Ryzykował wiele, ale czuł, że musi wiedzieć co kryje się za niektórymi słowami, które sprawiły, że poczuł się tak, jakby ktoś znienacka uderzył go obuchem w łeb.
Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę, po czym wstała i po zasłonięciu rolet w okach oraz zamknięciu drzwi na klucz odważyła się  na coś, czego nigdy w życiu nie zrobiłaby dobrowolnie. Aż do tamtej chwili.
Gdy zaczęła rozpinać guziki przy spodniach, Gitarzysta zachłysnął się powietrzem nie wiedząc, do czego to wszystko zmierza. Dobiegło do niego ciężkie westchnienie Oliwii, po czym uniosła na niego swój zlękniony wzrok.
– I tak pewnie byś się dowiedział – wydukała, zrzucając z siebie ciuchy. 

Chwilę później stała przed nim zupełnie naga, wprawiając go tym w niemałe zakłopotanie. Uniosła ręce, obracając się powoli. Stała na tyle blisko, by mógł ujrzeć pręgi na plecach, blizny na pośladkach, udach, piersiach, czy podbrzuszu, gdzie szramy jeszcze nie do końca były zagojone.
Jeszcze niedawno leżał obok niej, przed snem marząc, by nie było pomiędzy nimi żadnych granic. A teraz? Siedział na własnym łóżku, we własnej sypialni, i nie mógł uwierzyć w to, co dane mu było zobaczyć. Oczywiście, był facetem, miał swoje potrzeby i chciał zobaczyć ciało swojej dziewczyny bez żadnego dodatkowego materiału, ale to, co oglądał napawało go przerażeniem. Nie był obrzydzony, bo nadal kochał Oliwię tak samo mocno, jak kilka minut wcześniej. Nigdy w życiu jednak nie był tak poruszony, jak w tamtym momencie, kiedy mimowolnie wstał i małymi, delikatnymi kroczkami szedł w stronę roztrzęsionej blondynki.
Stała nieruchomo, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Obserwowała każdy jego ruch, kiedy wyciągał do niej dłonie. Utkwiła wzrok w jego czekoladowych oczach, które przepełnione były niemal namacalnym bólem. Nigdy nie widziała tak rozdzierającego spojrzenia, jak jego w tamtej chwili. Delikatnie dotknął jej policzka, a mimo to dziewczyna wzdrygnęła się i postawiła krok do tyłu.
– Przysięgam, że nie chcę cię skrzywdzić – wydusił spanikowany, widząc jak reaguje na jego bliskość. – Zaufaj mi, błagam.
Nieznacznie pokiwała głową, po czym zacisnęła powieki, dając mu tym samym pozwolenie na to, by ją dotykał.
Muzyk zjeżdżał coraz niżej, przez żuchwę do szyi, ramion, klatki piersiowej… a gdy dotknął pierwszych blizn, poczuł niemalże fizyczny ból, który przeszył całe jego ciało. Był wstrząśnięty tym widokiem i faktem, że musiał to przeżywać. Szargały nim emocje, których do tej pory, przez niemalże dwadzieścia pięć lat swojego życia nie miał bladego pojęcia. Niesiony emocjami, delikatnie muskał ciało niebieskookiej, pierwszy raz w życiu będąc skrępowanym nagością kobiety. Bał się nawet na nią spojrzeć, by nie odebrała tego w zbyt dwuznaczny, bolesny sposób. Kiedy dotarł do pośladków, które jako ostatnie były naznaczone zagojonymi ranami, ze świstem wypuścił powietrze, odchodząc od dziewczyny. Wyciągnął z szafy jedną ze swoich wielkich koszulek, po czym pomógł jej się w nią ubrać.
– Kto ci to zrobił? – zapytał ponownie, kiedy łzy wielkości grochu toczyły się po buzi nastolatki. – Oliwia, kto cię skrzywdził?
– Zostałam zgwałcona – wyznała, zanosząc się szlochem. – Pięć lat temu, przez brata mojej przyjaciółki. To był pierwszy raz. Ostatni był trzy miesiące po moich siedemnastych urodzinach. Te rany koło pachwin zostały zrobione pogrzebaczem do kominka…
Słysząc jej słowa poczuł, jakby pękało mu serce a trzewia próbowały wyskoczyć z jamy brzusznej. Odniósł wrażenie, że zapomniał jak się oddycha. Poczuł się bezsilny wobec tego okrucieństwa, którego doznała stojąca przed nim młoda kobieta. Pomimo to był z niej niesłychanie dumny. Była silna, z pewnością silniejsza od niego. To był kolejny raz, kiedy wykazała się odwagą w jego obecności. Był gotów nieskromnie przyznać, że Oliwia była najlepszym z możliwych wyborów, których dane mu było dokonać.
– Pokochałeś dziewczynę z bliznami, Tom…
Uśmiechnął się szeroko, patrząc jej głęboko w oczy, a gdy odwzajemniła gest przyciągnął ją do siebie, przytulając mocno.
– Pokochałem. Ale jej blizny są odzwierciedleniem piękna, które nosi w sobie. I chciałbym, by pamiętała, że blizny są jedynie śladami stoczonych walk, które kończyły się wygraną. I by pamiętała, że jej siła jest jej największym szczęściem.
Na te słowa, ciałem Oliwii znów wstrząsnął spazmatyczny szloch, który udało jej się po chwili zdusić.

– Pamiętaj, że to ty jesteś moją siłą… 

Wróciłam (znów).

Ka., Ka., Ka.... cóż ja bym bez Ciebie zrobiła? Dziękuję, mam nadzieję, że mój powrót jednak był w wielkim stylu. Obiecuję, że jakoś uratujemy FFTH. 

Ten rozdział dedykuję wszystkim tym, które pragnęły rozwoju i wyjaśnień niektórych wątków. Ten jeszcze się nie skończył.

Jeśli rozdział jest zbyt krótki - przepraszam. Jednak pamiętajcie, że jeżeli wraca się po niemal roku do danej historii, to napisanie rozdziału w dwa wieczory to wyczyn.
Zrozumiałam wreszcie, za co kochacie to opowiadanie, więc je skończę. Dla Was. Ale do tego jeszcze daleka droga, możecie być spokojne.