czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 12: Milcz

16 maja 2014

Po wydarzeniach sprzed kilku dni nadal została niemiła poświata zawiści i obrzydzenia, jaką roztaczała wokół siebie matka bliźniaków. Kobieta rządziła domem tak, jakby należał do niej, a każdy, kto w nim mieszkał był obłąkanym pięcioletnim dzieckiem. Każdemu wydawała polecenia, rozkazy, nakazy, zakazy, chcąc przyporządkować sobie wszystkich wokół.
Kiedy Oliwia spokojnie obierała ziemniaki, by kolejno zrobić z nich frytki, obok pojawił się Bill z pocieszającą miną.
- Mama odjeżdża za dwa dni – uśmiechnął się, również wywołując miłe zaskoczenie na twarzy blondynki. Dziewczyna objęła go w pasie i podziękowała za dobre wieści. Kończąc razem tę domową czynność, której oboje równie mocno nienawidzili, rozmawiali o nowinkach muzycznych, które udało im się przechwycić w Internecie lub telewizji.
W porze obiadu prawie wszyscy milczeli. Czwórka potężnych chłopaków, jak i usadowiona między nimi mała blondynka o inteligentnie wielkich niebieskich oczach ukradkiem spoglądali tylko na zegarek, marząc, aby ten dzień, jak i kolejny minął na tyle szybko, by Simone jak najprędzej wyniosła się z domu.
- Przepraszam – mruknął Wokalista, odchodząc od stołu. Trzymając ogromny telefon w dłoni pobiegł na górę.
Wszyscy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy powiedzieć Simone prawdę.
- Ach te kobiety – zaczęła Oliwia, niechlujnie machając ręką. – Zawsze wybierają najgorszy moment.
Na te słowa Basista zakrztusił się kawałkiem sałaty. Spojrzał na Gustava licząc, że ten mu pomoże, jednak gruby blondyn nie raczył zareagować we właściwy sposób. Zaczął się śmiać, zagłuszając Georga, który z każdą chwilą robił się coraz bardziej siny. Tom uderzył kilkakrotnie jego umięśnione plecy, dzięki czemu Listing poczuł się lepiej.
- Co tam u Camilli? – zagadnął Gitarzysta, kiedy jego brat wrócił do stołu.
- Nie najlepiej – mruknął, jakby chciał uciąć już ten temat. Oliwia dobrze go zrozumiała, kopiąc starszego z bliźniaków w kostkę. Ten tylko spojrzał na nią krzywo, nie do końca wiedząc, co się dzieje.
Simone darowała sobie kazanie, widząc jak negatywnie wszyscy są do niej nastawieni. Zaczynała rozumieć czemu.
- Chłopcy – zwróciła się do synów. – Który z was mnie odwiezie na lotnisko? Powinnam wrócić wcześniej, żeby zdążyć spotkać się z Gordonem zanim wyjedzie w trasę.
Wszyscy spojrzeli na matkę bliźniaków jak na kosmitkę, nie wiedząc co powiedzieć.
- Jasne, spakuj się i daj znać kiedy jedziemy – powiedział Tom, widząc strapioną minę brata.

18 maja 2014

Były godziny późnowieczorne, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Zaprosiła przybysza do siebie, cicho licząc, że zobaczy Toma. I zobaczyła. Prawie. W progu stanął Bill z winem i chipsami. Od kilku dni chodził taki strapiony, że nastolatka zaczęła się o niego poważnie martwić.
- Możesz poświęcić mi trochę czasu? Mam spory problem, a z Tomem na razie nie chcę o tym gadać, potrzebuję kobiecej rady – wyrzucił szybko, zamykając drzwi.
Była zdziwiona tym wyznaniem, jednak nie miała serca, by odmówić chłopakowi rozmowy. Przecież każdy zasługuje na trochę uwagi, zrozumienia i pomocy.
Pokrzepiająco poklepała miejsce na łóżku, po czym usadowiła się po turecku na zmiętej kołdrze.
- Więc co się stało?
- Będę ojcem – wydukał słabo, czując jak kręci mu się w głowie. Zabrzmiały… dziwnie, kiedy pierwszy raz wypowiedział je inaczej, niż w swojej głowie.
Blondynka wybałuszyła oczy, będąc równie przerażoną, co Wokalista. Wiedziała doskonale, kto nosi jego dziecko i gdy przemyślała całe zajście, uspokoiła się nieco.
Delikatnie ułożyła dłoń na rozdygotanym ramieniu chłopaka i uśmiechnęła się szeroko.
- Bill – zwróciła się do niego, nie spuszczając jego twarzy z oczu. – Masz dwadzieścia pięć lat. Uważasz, że to koniec świata?
- No nie…
- Przecież ją kochasz, prawda? – skinął powoli głową na to pytanie, uśmiechając się lekko. – Więc uważam, że dziecko w twoim wieku to nie tragedia, a coś normalnego. A że to wypadek przy pracy… co z tego? Trzy czwarte dzieci rodzi się z przypadku, bo w naszych czasach już mało kto planuje potomstwo z rozmysłem. Zamiast się martwić, po prostu zrób coś z tym. Przecież jesteś dorosłym facetem, czułym, opiekuńczym, dobrym… taki ojciec to skarb, sama nigdy takiego nie miałam. Chyba nie chcesz, by twoje dziecko wychowywało się tylko z jednym rodzicem, prawda? Weź sprawy w swoje ręce. Na początku… powiedz chłopakom. Mają prawo wiedzieć, Tom w szczególności. Później zajmij się Camillą, myślę, że doskonale wiesz, co mam na myśli.
Słysząc, że dziewczyna nie ma pretensji o to, że zniszczył życie jej kumpeli, ucieszył się. Miał nadzieję, że nastolatka nie potraktuje go jak podrzędnego dziecioroba i nie mylił się.
- Wino chyba bardziej tobie będzie potrzebne – zaśmiała się, wciskając chłopakowi butelkę w rękę. – Idziemy spać, Bill. Jutro przed tobą ciężki dzień, a ja skrzętnie dopilnuję, czy aby na pewno wywiążesz się z postanowień, jasne?
Kaulitz skinął ochoczo głową, po czym obdarował Oliwię soczystym buziakiem w czoło.

Kiedy chciał już wyjść z pokoju, by móc spokojnie porozmawiać z Oliwią, usłyszał, jak drzwi od jej pokoju otwierają się ze zgrzytem, po czym usłyszał głos własnego brata.
- Oczywiście, obiecuję! Tom to wiedział, kogo znaleźć. Dzięki raz jeszcze! – po czym zaśmiał się, idąc w swoją stronę.
Gitarzysta nie wytrzymał, i kiedy tylko drzwi od sypialni brata zamknęły się cicho, skierował się od razu do pokoju Oliwii.
Zza drzwi słychać było jedynie dźwięki Tryin’ not to love you od Nickelback, i cichy śpiew dziewczyny. Nieśmiało zapukał w drewniane drzwi, które po chwili uchyliły się. Przed nim stała blondynka z niedbałym kokiem w wielkiej koszulce Ramones. Posłała mu swój delikatnie zawstydzony uśmiech, po czym odsunęła się nieznacznie, dając tym znak, by chłopak wszedł do środka.
- Stało się coś? – zapytała, śmiejąc się cicho. Tom popatrzył na nią zdezorientowany.
- Chciałem porozmawiać – powiedział, nie do końca widząc w tym sens.
Kiedy pytała go, o czym dokładnie, on po prostu patrzył w punkt gdzieś poza nią, jakby zahipnotyzowany.
- Tom, mówię do ciebie – upomniała go, lekko zirytowana tym, że chłopak w ogóle nie zwraca na nią uwagi.
- Nic, nic. Ubierz się wygodnie i widzimy się za dziesięć minut w salonie. Zabieram cię… na przejażdżkę – uśmiechnął się, cmoknął dziewczynę w czoło i wyszedł bez słowa, jedynie z uśmiechem od ucha do ucha, który malował mu się na beztroskiej twarzy.
Dźwięk silnika motocykla zagłuszał jej myśli. Było kilka minut po północy, a oni zmierzali w nieznanym kierunku. No, przynajmniej Oliwia nie wiedziała w jakim miejscu wyląduje. Tom za to zdawał się być skupiony na drodze, zdecydowany i z pewnością zbyt pewny siebie, co objawiało się niebywale szybką jazdą i brawurowymi popisami na i tak opustoszałej już drodze.
Nastolatka, niczym mały miś koala, dzielnie trzymała się jego brzucha i ud w obawie, że jeden fałszywy ruch sprawi, że oboje wylądują na twardej i szorstkiej powierzchni asfaltu.
Kiedy wydawało się jej, że opuszczają miasto, na horyzoncie pojawiła się mała, dość mocno oświetlona knajpa, która wydawała się świecić pustkami. Zatrzymali się powoli, a dziewczyna zeskoczyła ze skórzanego siedzenia. Zdjęła szybko masywny kask i poszła śladami Gitarzysty.
Wprowadził ją do środka i odszedł w stronę baru, rzucając przez ramię, by zajęła najwygodniejszy dla niej stolik. Posłusznie wykonała polecenie, bacznie przyglądając się wnętrzu. Gdy tak zastanawiała się, po co Tom ją przywiózł w takie miejsce o takiej porze, on nagle zjawił się znikąd, siadając naprzeciwko.
- To tylko przystanek – uśmiechnął się, wybudzając blondynkę z transu. Ta spojrzała na niego ze zdziwieniem, jednak nic nie powiedziała. – Zamówiłem spaghetti, mam nadzieję, że będzie ci smakować.
- Po co mnie tu przywiozłeś? – zapytała, jak gdyby nigdy nic.
- Chciałem pokazać ci Hollywood. A przy okazji spędzić z tobą trochę czasu – rzekł, wprawiając dziewczynę w osłupienie. – Chyba mam prawo, skoro się przyjaźnimy.
Oliwia skinęła powoli głową, zawieszając wzrok gdzieś w przestrzeni.
Trochę ją to zastanawiało. Tom zachowywał się dziwnie, tego była pewna. Czuła, że jest spięty, jakby miało się coś stać. Nie rozumiała tylko co. Sztuczne podtrzymanie rozmowy, jakby tylko z grzeczności.
- Najadłaś się? – zapytał, kiedy dziewczyna wkładała do ust widelec z nawiniętym na niego makaronem. Gryząc ostatki porcji, skinęła głową z uśmiechem. Chłopak wstał i podał jej swoją dłoń. – Chodź, jedziemy dalej.
Mimo dziwnego przeświadczenia, że to nie koniec wrażeń, chwyciła jego zgrabne palce i wspólnie udali się na zewnątrz. Ponownie zasiadła na skórzanym siedzeniu motocykla, czekając na rozwój sytuacji.
Zjechali na jeszcze bardziej odludnioną drogę, która, jak jej się wydawało, ciągnęła się w górę. Zakręty były na tyle strome, by wywołać w Oliwii lęk, którego nie mogła się pozbyć nawet świadomością, że wtula się w Toma, przy którym nie mogła stać się jej krzywda. Z zaciśniętymi powiekami czekała na ciszę informującą ją o tym, że silnik zgasł, a oni są już na miejscu, cali i zdrowi.
Nie musiała czekać długo na zbawiennie głuche odgłosy odrywania dłoni od kierownicy. Kiedy uchyliła powieki, uderzyła w nią ciemność będąca kolejnym powodem do strachu.
- Tom? – zapytała niepewnie. – Gdzie jesteśmy?
Panikowanie było w stylu Oliwii. Doskonale to wiedział. Udawała twardą, chcąc ukryć swoją wrażliwość. Zaśmiał się cicho i złapał dziewczynę w pasie. Do jego uszu dotarł pisk nastolatki. Gdy postawił ją na ziemi, bez wahania pociągnął ją w znanym mu kierunku.
Nie zadawała już żadnych pytań. Po prostu szybciutko dreptała za jego stopami, starając się nie potknąć czy przewrócić. Kiedy dotarli na miejsce, oczom dziewczyny ukazała się panorama miasta rozciągająca się w dole.
Tom wskazał spore oświetlone obiekty w dole, ustawione na zboczu góry.
- Jesteśmy na wzgórzu Hollywood – uśmiechnął się do niej, ściskając mocniej jej wątłą dłoń.
- I po co mnie tu przywiozłeś? – zapytała z przekąsem, spoglądając na ekran telefonu, który ledwo trzymała. – O drugiej dwadzieścia, gdzie jest mi tutaj cholernie zimno?
- Bo cię kocham? – zapytał, lekko rozczarowany reakcją dziewczyny. – Kocham, rozumiesz? I nie zmienię tego. Chciałaś, bym się o ciebie postarał. Więc wiedziałem, że to będzie idealne miejsce. Sądziłem, że jako moja fanka będziesz chciała znać tajemnicę mojego azylu. Oto on. To tutaj się ukrywam, kiedy wszystko jest nie tak. Tylko to miejsce mogę nazwać moim. Ale najwyraźniej… ciebie nic nie interesuje.
- Milcz – warknęła, nie mogąc go już słuchać. – Nie patrz na mnie jak na fankę. Mam tego dość. Nie uważam cię już jako idola, powinieneś był to wiedzieć.

- Zamiast się kłócić mogłabyś powiedzieć, że po prostu mnie kochasz? Tak będzie o wiele prościej i wreszcie bez wyrzutów sumienia będę mógł cię pocałować, do jasnej cholery! – krzyknął, już nie wiedząc jak ma zareagować.

5 komentarzy:

  1. Okej- powiedzialam zarzucając swoje krótkie włosy do tyłu- napiszmy coś...

    Simone chyba zauważyła jak mega wielką suką jest. I chwala za to jej.
    Meeega mnie zasoczyłaś, tym że to Bill a nie Tom wpadł, ale w sumie to jest tak niebalane, że ty jako fanka niebanalności musiałaś tak pokierować akcją. I ey sama chce sie tak przejechać z Tomem. Jego wyznanie miłości, a w szczególności ostatnie zdanie jest rozbrajajace, tak cholernie pasuje do Kaulitza starszego, że aż słyszalam jak to mówi.

    Ps. Nalezy ci sie wpier... za takie urwanie odcinka.
    All the love xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, może tutaj będzie jakoś bardziej składnie.
    Kobiety mają dobrą intuicję i cieszę się, że Simone postanowiła się jej posłuchać tak szybko. Tak z pewnością będzie im o wiele prościej. Wizja krztuszącego się Georga rozbawiła mnie na tyle, że już nic dalej mnie nie zdziwiło w tym rozdziale. I jeszcze do tego Gustav, który nie chciał mu pomóc. Opisujesz to wszystko tak prawdziwe, iż czuję się jakbym oglądała film albo siedziała tuż obok i oglądała to wszystko z boku, jak duch, ktoś niewidzialny. Dobra, zszokowałaś mnie informacją, że młodszy Kaulitz będzie ojcem, ale nie powiem, że zupełnie się niej nie spodziewałam. Coś tak czułam, że to się tak prędzej czy później skończy. W ostatniej scenie aż mi się zrobiło przykro Toma, natrudzi się chłopak, by w końcu Oliwia uwierzyła w siebie i ich relację.
    Czekam na ciąg dalszy i życzę weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. I w końcu ten moment nastał. Bardzo po męsku. Tylko prawdziwy facet nie bawi się w subtelności i mówi bez ogródek to, co myśli. Nie wiem, co na to Oliwia, ale myślę, że powinna przestać uciekać i uwierzyć, że jest wartościową osobą i zasługuje na bycie kochaną.
    Ściskam mocno i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przywyklam do czytania o Simonie jako o zlej kobiecie. Zazwyczaj autorki ukazuja ja jako dobra kobiete takze to szokujaca odmiana ;) mam nadzieje,ze zmieni nastawienie do przykaciolki blizniakow sie zmieni :)
    Co do Billa,to racja. Jest dorosly i dziecko w jego wieku to raczej cos normalnego. Naturalnego ale zarowno zaskakujacego dla osoby pokroju Billa. Swiatowej slawy facet i dziecko ? Dziwnie brzmi ale jestem pewna,ze dalby rade. Ah Tom i jego stylowe wyznanie milosci :D

    Zycze weny i czekam na kolejny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no to jestem i nie wiem dlaczego z takim opóźnieniem. ale to nie ważne. Dlaczego?? Dlaczego zakończyłaś to w takim momencie? Ja chcieć kolejny odcinek i to już na dniach! nie lubię kiedy kończy się w najlepszych momentah! ( no dobra nie powiem sama też tak robie)- ale to się nie liczy. Proszę o kolejny odcinek i to szybciutko:P A teraz ide nadrobić inne zaległości :D
    Pozdrawiam :D Attention

    OdpowiedzUsuń