1
maja 2014
Pięć
osób siedziało w ciszy przy jednym stole.
Nabzdyczony
Bill, obrażony na cały Świat za to, że nie mógł zostać na noc poza domem.
Osowiały
Tom, którego wciąż nękała Ria, nieznośnymi telefonami do tego stopnia, że
rozważał wybicie wszystkich szyb w jej mieszkaniu.
Zniesmaczony
Gustav, który wciąż nie mógł wymazać z pamięci widoku nagiego Wokalisty, którego
miał okazję ściągać z oszołomionej Camilli zaledwie kilka godzin wcześniej.
Georg,
który miał mętlik w głowie, wciąż patrząc na wystraszoną twarz jego nowej
przyjaciółki siedzącej między Perkusistą a starszym z bliźniaków.
Oliwia
nie patrzyła na nikogo. Jej nieobecny wzrok był ślepo utkwiony w jajecznicy ze
szczypiorkiem, która już wystygła i nie przypominała niczego innego, jak tylko
żółto-białą breję.
-
Jesteście totalnie nie fair! – wrzasnął Bill, odsuwając od siebie owsiankę z
jogurtem i mrożonymi malinami. Teatralnie, jak to miał w zwyczaju podczas
ataków furii, wstał od stołu i odszedł w stronę schodów. – Matka przyjeżdża
dopiero na obiad! Spokojnie mogłem wrócić na południe, a i tak…
Nie
dane mu było dokończyć. Dramatyczne wywody w wykonaniu młodszego z braci
przerwał donośny dzwonek do drzwi.
Pozostała
czwórka wbiła swoje oczy w Wokalistę. Wszyscy wiedzieli o dwóch sprawach. Kto
przyjechał, i kto był zmuszony otworzyć drzwi wejściowe. Urażony blondyn
poprawił szybko bawełniane dresy i koszulkę, po czym pobrzękując okazałą
ilością biżuterii poszedł do holu, by wpuścić do środka swoją matkę.
Kobieta
wkroczyła do salonu, w którym była reszta domowników, pełna entuzjazmu na
twarzy i wigoru emanującego z jej ciała. Zamarła w półkroku, widząc zmieszaną
obcą jej osobę przy stole. Widziała ową blondynkę pierwszy raz w życiu i nie
wiedziała, jak powinna zareagować.
W
pewnej chwili dziewczyna wstała od stołu, by po chwili stanąć przed wysoką i
szczupłą mamą braci Kaulitz.
-
Dzień dobry – uśmiechnęła się delikatnie, lekko ściskając dłoń zdziwionej
kobiety, która nie do końca wiedziała, co się dzieje. – Umm… jestem – spojrzała
przelotnie na Toma, który podpierał twarz na opartych o stół rękach. Skinął
szybko głową, uśmiechając się szeroko. – Przyjaciółką Toma, przez jakiś czas
jeszcze jestem zmuszona tutaj mieszkać.
Kobieta
uniosła z zaciekawieniem wzrok na syna, marszcząc brwi.
-
No tak. Zaprzyjaźniliśmy się z Olly kilka tygodni wcześniej – zaczął powoli,
nie wiedząc jak ubrać w słowa wszystko to, co się zdarzy. Jego mama potrafiła
być bardzo nieprzewidywalna. – Przez pewne sprawy po prostu nie miała wyboru i…
zamieszkała z nami.
-
Zapewniam, że to tylko stan przejściowy, nie chcę siedzieć chłopakom zbyt długo
na głowie – zaoponowała nastolatka, jednak Simone zbyła ją niedbałym skinieniem
ręki. Niebieskooka skuliła się na krześle, a Basista posłał matce swoich
przyjaciół morderczy wzrok.
-
Oliwia, idź się zdrzemnij, nie spałaś zbyt dobrze ostatnio – rzekł szatyn,
spoglądając na dziewczynę. Już chciała coś odpowiedzieć, kiedy Muzyk zareagował
o wiele szybciej niż mogła się spodziewać. – Już, już! Ani słowa.
Nastolatka
westchnęła, wstając podziękowała za posiłek i dziwnie zgarbiona, skierowała się
na górę, w celu zakopania się w swojej sypialni. Już wiedziała, że matka Billa
i Toma za nią nie przepada. Jakby zrobiła coś złego…
-
Co ona tu robi!? – krzyknęła pani Kaulitz, kiedy nastolatka zniknęła na
piętrze.
-
Nie drzyj się – warknął Bill, znosząc talerze do kuchni. – To nasza
przyjaciółka. Miała trudną sytuację w domu, więc zamieszkała u nas.
Wokalista
nie chciał zdradzać zbyt wielu szczegółów, wiedząc, że to nie wpłynęłoby zbyt
dobrze na relacje Oliwii z jego matką.
-
To nasz dom, więc my decydujemy o tym, kto w nim mieszka. Mogłabyś się wykazać
empatią i współczuciem, szczególnie, że jest dobrą dziewczyną, która zasługuje
na dobre traktowanie za piekło, jakie zgotował jej ojciec, kiedy jeszcze
mieszkała u siebie. My nie mamy zamiaru jej wyrzucać – powiedział Tom, nie
zwracając uwagi na oburzenie matki, która aż gotowała się ze złości. – Jestem
za stary na to, by słuchać czyichś kazań.
-
Ona ma z szesnaście lat!
-
Osiemnaście – wtrącił Gustav, zakładając rękawiczki. Po chwili zaczął
zapakowywać zmywarkę.
Simone
zrozumiała, że nie przegada czterech facetów, którzy stoją murem za tą
dziewczyną.
Nie
za bardzo podobało jej się to, że ktoś obcy wkroczył w prywatność jej synów. A
oni na to się godzili, nie snując jakichkolwiek podejrzeń. Jednak… analizując
zdarzenia od momentu, kiedy pojawiła się w domu, nastolatka nie wydawała się
być choćby trochę podjerzana.
Zachowywała
się wyjątkowo miło i cicho, jak na nastolatkę, która normalnie darłaby się w
niebogłosy, robiła awantury i udawała, że pozjadała wszystkie rozumy. Bez słowa
posłuchała Georga, kiedy kazał iść jej na górę, a każdy bronił ją jakby była
ich siostrą. Może jednak mieli rację… nie zaufaliby komuś, kto byłby dziwakiem.
-
Mam nadzieję, że nie przejęłaś się za bardzo moją matką – zaczął Tom, bez
uprzedzenia wchodząc do pokoju Oliwii. Dziewczyna ociekała potem, ćwicząc bez
przerwy. Przelotnie spojrzała na Muzyka, po czym razem z instruktorką wróciła
do powolnych przeskoków z prawej na lewą nogę.
-
Jednak nie lubię, kiedy ktoś osądza mnie z góry – wysapała, ocierając frotką na
ręce pot z czoła. Była purpurowa na twarzy, a każdy kawałek ciała był pokryty ciężką,
słoną cieczą, która pokazywała, ile dziewczyna wkładała sił i starań w to, co
robiła. – Dość się nasłuchałam przytyków.
-
Olly, nikt nie krytykuje tego, jak wyglądasz – zaczął delikatnie, doskonale
wiedząc, jak bardzo starannie powinien dobierać słowa, zacząwszy ten jakże
drażliwy temat. – Nie o to jej chodziło.
Kiedy
dziewczyna stanęła naprzeciw niego, wiedział, że rozpętał wojnę. Zacisnął więc
dłonie w pięści i czekał na wybuch.
-
Nieważne, o co chodziło – zaczęła powoli, starając się zachować spokój. – Wiem,
że nie jestem mile widzianym gościem w tym domu, skoro jest tutaj twoja matka.
Założę się, że nawet słowem nie wspomniałeś o tym, jak wyglądało moje życie
zanim tutaj trafiłam. Odnoszę wrażenie, że przyjaciółka Toma to złe określenie,
zarezerwowane dla tych panien, które najpierw ci dawały, a później nie zdążyły
wyjść zanim wstała Simone. Chyba jednak nie dałam ci, skoro nie pamiętam.
-
Oliwia… - jęknął, opuszczając barki.
-
Nie, nie Oliwia. Albo
wytłumaczysz to wszystko sam, albo ja to zrobię – wycedziła, używając
najlepszego ultimatum, jakie mogła tylko wymyślić. Kiedy Muzyk wciąż milczał,
spojrzała na niego z pobłażaniem, po czym skierowała się do drzwi. – Sam tego
chciałeś.
Popędziła w dół, gdzie znalazła panią Kaulitz* w salonie, siedząc z
drugim synem i pozostałymi członkami zespołu na sofie. Gdy przykuła uwagę
kobiety, ta tylko spojrzała na nią z odrazą i wróciła do rozmowy z Basistą,
który choć bardzo się starał, nie umiał być miły.
- Dlaczego pani mnie tak traktuje? – zapytała blondynka, układając
dłonie na swoich pulchnych boczkach. Simone ponownie utkwiła w niej swoje
zdenerwowane spojrzenie, nie do końca wiedząc, jak zareagować. – Sądzi pani, że
sypiam z Tomem? Albo, że przyjaźń to tania wymówka? Proszę nie być śmieszną. Nie
wie pani dlaczego się tutaj znalazłam, ani jak, kiedy i gdzie poznałam pani
starszego syna. Śmiem podejrzewać, że nic pani o nim nie wie. Że już nawet pani
uwierzyła w tą durną łatkę łajdaka, który co chwilę rozgląda się za nową dziewczyną.
Otóż nie. Pani syn uratował mi życie. Poznaliśmy się, nieważne jak i gdzie. Opowiedziałam
mu, jak to byłam traktowana przez ojca. Jak ostatnią szmatę, prostytutkę i nic
nie wartą kurwę, której tylko należałoby się pozbyć. Tom dał mi to, czego nigdy
nie umieli zagwarantować mi moi rodzice. Dał mi miłość, akceptację,
bezpieczeństwo i poczucie przynależności. Pokazał mi, co to prawdziwa rodzina,
bo taką tworzy z chłopakami. Oni też zasługują na podziękowania, przyjmując
mnie pod swoje skrzydła bez pytań, wymogów, litości i współczucia. Po prostu
są, jakbym była częścią ich życia nie przez kilka miesięcy, ale lat. Więc mimo
wszystko nie radziłabym nikogo oceniać z góry.
- Kim ty jesteś, by mówić mi, co mam robić?! – zagrzmiała kobieta, z
oburzeniem wstając z kanapy. – Ty mała…
- Francowata kurwo? Kretynko? Idiotko? Bezczelna świnio? Jestem nikim,
fakt. Ale kocham pani syna, czy się pani podoba to, czy nie. I będę go bronić,
bo dał mi więcej ciepła i miłości niż wszyscy, którzy do tej pory stanęli na
mojej drodze. Ja mogę odpuścić, zawsze tracę to, na czym mi zależy. Jednak wiem
też, że i Tom coś do mnie czuje. Więc jeśli nie zrozumie pani mnie, to proszę
zrozumieć jego. Moje życie, jak i pani po części, kręci się wokół Toma. To chyba
jedyny aspekt, w którym w pełni możemy się zgodzić – załkała ostatni raz, po
czym wyszła z domu. Nie zwracając uwagi na krzyki przyjaciół, trzasnęła
drzwiami i poszła do parku w celu znalezienia jakiegokolwiek ustronnego
miejsca.
Miała szczerze dość tej kobiety mimo, że znały się dopiero kilka
godzin. Wiedziała, że może zbyt bezpośrednio zareagowała, ale nie wiedziała, co
zrobić. Po prostu musiała uwolnić się od presji otoczenia, którą wywoływała matka
bliźniaków.
Gitarzysta siedział w swojej sypialni, odpalając kolejnego papierosa. Dochodziła
jedenasta w nocy, a Oliwia jak zniknęła, tak wciąż jej nie było. Nie wzięła
portfela, telefonu, kluczy, ani nawet nie powiedziała dokąd się wybiera.
Uzmysłowił sobie, że ta dziewczyna, jako pierwsza postawiła się jego
matce w pełni dobrowolnie, choć może nie do końca świadoma konsekwencji. Miała jaja,
jak to zwykł mawiać jego biologiczny ojciec. Uwielbiał ją za to. Za ten cięty
język, bezpośredniość i naturalność, która
biła z jej osobowości.
Bał się, że ją straci, że coś się stało. Miał ogromną ochotę zamknąć
drzwi na klucz, wziąć szklaneczkę i butelkę z koniakiem, by w spokoju rozsiąść
się na tarasie. Jednak nie tykał szkła. Obiecał sobie, że będzie trzeźwy do
momentu, w którym dziewczyna nie wróci do domu. Musiał być świadomy, jeśli
stałoby się cokolwiek.
Zamyślenie zostało zakłócone przez ciche pukanie, a po chwili drzwi uchyliły
się nieznacznie. W progu stanęła przybita Oliwia, z zapuchniętymi oczami, nie
do końca będąc pewną, co mogłaby w tej sytuacji powiedzieć. Jednak Muzyk
uratował ją skineniem głowy w stronę łóżka.
- Nie rób tak więcej, miałem zamiar dzwonić na policję – wyznał, czując
piasek pod powiekami.
Wróciła do domu, była bezpieczna. Wiedział, że teraz dopiero mógł
stwierdzić, że jest spokojny.
* wiem, że Simone zmieniła nazwisko, ale byłam zbyt leniwa, by szukać U umlaut w klawiaturze worda.
Witam po przerwie, mam nadzieję, że ktoś zareaguje na ten post. Jeśli zobaczę choć jeden komentarz, wracam do stałego pisania.
Nareszcie. Czekałam na kolejny odcinek z wielką cierpliwością, aż wreszcie sie doczekalam. Mam nadzieję, że nie opuścisz nas znowu.
OdpowiedzUsuńjestem tutaj cały czas chociaż bardzo a nawet w ogóle nie komentuję!cieszę się że wróciłaś ❤ i przepraszam!
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
buziaki!
Jejku.
OdpowiedzUsuńAkcja z Simone... Nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, co Oliwia, ale w sumie dobrze, że postawiła sprawę jasno.
Pozdrawiam.
Ja jestem zawsze.
OdpowiedzUsuńMilo czytac 12 rozdzial kiedy nie bylo bawet 11. :)
Uwielbuam tego bloga i nie wiem jak moglabym go ominac. Ciesze sie ze Oliwia postawila sie Simon. Ale juz teraz wiem ze i tak sie polubia. Zycze weny.
Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.
Treść się zgadza, a każdy ma prawo do błędu. Jak widać, zostało poprawione :)
UsuńEh,koniec. Szkoda,milo sie czytalo :) czelam na kolejne rozdzialy.
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się z Twojego małego powrotu, z rozdziału który dodałaś. Jest coś więcej niż tylko zwykłym rozdziałem. Jest o wiele czymś więcej. Jest w nim tak wiele emocji, że nie jestem wstanie tego opisać. Cieszę się, że Olly postawiła się Simone widać jak bardzo jej zależy na chłopaku. Mam nadzieje, że szybko pojawi się kolejny odcienk. Pozdrawiam i życze dużo weny :)
OdpowiedzUsuńSytuacja z Simone za mało rozbudowana, jak na moje skromne oko. To wygląda, jakby Olivia połowę rzeczy sama sobie ubzdurała i jej wygarnęła wszystko bez powodu. Ale dobrze, żeś wróciła w końcu! Oby na stałe :D
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie Ka, co oczywiście nie zmienia faktu, iż nieuprzejmość Simone mnie zadziwiła. Zazwyczaj przedstawia się ją jako miłą, ciepłą i kochającą kobietę, ty jednak postawiłaś na przeciwieństwo. Chociaż... nie można stwierdzić, że jest jaką wredną kobietą. Prędzej bym sądziła, że zawzięcie broni prywatności synów i za wszelką cenę chce ich uchronić od tego co złe ;).
OdpowiedzUsuńJak zawsze Tom mnie rozczula. Zwykły fragment, jedno zdanie- ''Nie rób tak więcej'', a rozlewa ciepło po moim sercu :)). Oby więcej takich momentów.
I powtórzę to też tu- naprawdę cieszę się, że wróciłaś :D. Pozdrawiam ;)
Znowu utonęłam w zaległościach. Eh... muszę wrócić na stare tory. Ostatnio właśnie zastanawiałam się, co się z Tobą dzieję, i proszę, powróciłaś, że tak powiem, do żywych :D
OdpowiedzUsuńKurczę, w sumie sama nie wiem, co napisać. Rozumiem poniekąd Simone, ale i tak stoję cały czas murem za Oliwią. Denerwuje mnie, kiedy ludzie kierują się w życiu jedynie stereotypami, wiem, że matka Kaulitzów taka nie jest, ale w tym rozdziale wkurzyła mnie swoim zachowaniem. Ukazałaś ją tutaj, jak nie tę osobę, którą znamy. Wiem, że martwi się o synów, o ich otoczenie, o ich znajomych, ale nie ukrywajmy, są już dorośli i doskonale sobie radzą w dorosłym życiu. Potrafią ostrożnie dobierać sobie znajomych, a Tom, jakby nie patrzeć, jest tym bardziej rozsądnym z ich dwójki. Więc jego matka naprawdę nie powinna aż zamartwiać się tym wszystkim.