środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 11: Wojowniczka

1 maja 2014

Pięć osób siedziało w ciszy przy jednym stole.
Nabzdyczony Bill, obrażony na cały Świat za to, że nie mógł zostać na noc poza domem.
Osowiały Tom, którego wciąż nękała Ria, nieznośnymi telefonami do tego stopnia, że rozważał wybicie wszystkich szyb w jej mieszkaniu.
Zniesmaczony Gustav, który wciąż nie mógł wymazać z pamięci widoku nagiego Wokalisty, którego miał okazję ściągać z oszołomionej Camilli zaledwie kilka godzin wcześniej.
Georg, który miał mętlik w głowie, wciąż patrząc na wystraszoną twarz jego nowej przyjaciółki siedzącej między Perkusistą a starszym z bliźniaków.
Oliwia nie patrzyła na nikogo. Jej nieobecny wzrok był ślepo utkwiony w jajecznicy ze szczypiorkiem, która już wystygła i nie przypominała niczego innego, jak tylko żółto-białą breję.
- Jesteście totalnie nie fair! – wrzasnął Bill, odsuwając od siebie owsiankę z jogurtem i mrożonymi malinami. Teatralnie, jak to miał w zwyczaju podczas ataków furii, wstał od stołu i odszedł w stronę schodów. – Matka przyjeżdża dopiero na obiad! Spokojnie mogłem wrócić na południe, a i tak…
Nie dane mu było dokończyć. Dramatyczne wywody w wykonaniu młodszego z braci przerwał donośny dzwonek do drzwi.
Pozostała czwórka wbiła swoje oczy w Wokalistę. Wszyscy wiedzieli o dwóch sprawach. Kto przyjechał, i kto był zmuszony otworzyć drzwi wejściowe. Urażony blondyn poprawił szybko bawełniane dresy i koszulkę, po czym pobrzękując okazałą ilością biżuterii poszedł do holu, by wpuścić do środka swoją matkę.
Kobieta wkroczyła do salonu, w którym była reszta domowników, pełna entuzjazmu na twarzy i wigoru emanującego z jej ciała. Zamarła w półkroku, widząc zmieszaną obcą jej osobę przy stole. Widziała ową blondynkę pierwszy raz w życiu i nie wiedziała, jak powinna zareagować.
W pewnej chwili dziewczyna wstała od stołu, by po chwili stanąć przed wysoką i szczupłą mamą braci Kaulitz.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się delikatnie, lekko ściskając dłoń zdziwionej kobiety, która nie do końca wiedziała, co się dzieje. – Umm… jestem – spojrzała przelotnie na Toma, który podpierał twarz na opartych o stół rękach. Skinął szybko głową, uśmiechając się szeroko. – Przyjaciółką Toma, przez jakiś czas jeszcze jestem zmuszona tutaj mieszkać.
Kobieta uniosła z zaciekawieniem wzrok na syna, marszcząc brwi.
- No tak. Zaprzyjaźniliśmy się z Olly kilka tygodni wcześniej – zaczął powoli, nie wiedząc jak ubrać w słowa wszystko to, co się zdarzy. Jego mama potrafiła być bardzo nieprzewidywalna. – Przez pewne sprawy po prostu nie miała wyboru i… zamieszkała z nami.
- Zapewniam, że to tylko stan przejściowy, nie chcę siedzieć chłopakom zbyt długo na głowie – zaoponowała nastolatka, jednak Simone zbyła ją niedbałym skinieniem ręki. Niebieskooka skuliła się na krześle, a Basista posłał matce swoich przyjaciół morderczy wzrok.
- Oliwia, idź się zdrzemnij, nie spałaś zbyt dobrze ostatnio – rzekł szatyn, spoglądając na dziewczynę. Już chciała coś odpowiedzieć, kiedy Muzyk zareagował o wiele szybciej niż mogła się spodziewać. – Już, już! Ani słowa.
Nastolatka westchnęła, wstając podziękowała za posiłek i dziwnie zgarbiona, skierowała się na górę, w celu zakopania się w swojej sypialni. Już wiedziała, że matka Billa i Toma za nią nie przepada. Jakby zrobiła coś złego…

- Co ona tu robi!? – krzyknęła pani Kaulitz, kiedy nastolatka zniknęła na piętrze.
- Nie drzyj się – warknął Bill, znosząc talerze do kuchni. – To nasza przyjaciółka. Miała trudną sytuację w domu, więc zamieszkała u nas.
Wokalista nie chciał zdradzać zbyt wielu szczegółów, wiedząc, że to nie wpłynęłoby zbyt dobrze na relacje Oliwii z jego matką.
- To nasz dom, więc my decydujemy o tym, kto w nim mieszka. Mogłabyś się wykazać empatią i współczuciem, szczególnie, że jest dobrą dziewczyną, która zasługuje na dobre traktowanie za piekło, jakie zgotował jej ojciec, kiedy jeszcze mieszkała u siebie. My nie mamy zamiaru jej wyrzucać – powiedział Tom, nie zwracając uwagi na oburzenie matki, która aż gotowała się ze złości. – Jestem za stary na to, by słuchać czyichś kazań.
- Ona ma z szesnaście lat!
- Osiemnaście – wtrącił Gustav, zakładając rękawiczki. Po chwili zaczął zapakowywać zmywarkę.
Simone zrozumiała, że nie przegada czterech facetów, którzy stoją murem za tą dziewczyną.
Nie za bardzo podobało jej się to, że ktoś obcy wkroczył w prywatność jej synów. A oni na to się godzili, nie snując jakichkolwiek podejrzeń. Jednak… analizując zdarzenia od momentu, kiedy pojawiła się w domu, nastolatka nie wydawała się być choćby trochę podjerzana.
Zachowywała się wyjątkowo miło i cicho, jak na nastolatkę, która normalnie darłaby się w niebogłosy, robiła awantury i udawała, że pozjadała wszystkie rozumy. Bez słowa posłuchała Georga, kiedy kazał iść jej na górę, a każdy bronił ją jakby była ich siostrą. Może jednak mieli rację… nie zaufaliby komuś, kto byłby dziwakiem.

- Mam nadzieję, że nie przejęłaś się za bardzo moją matką – zaczął Tom, bez uprzedzenia wchodząc do pokoju Oliwii. Dziewczyna ociekała potem, ćwicząc bez przerwy. Przelotnie spojrzała na Muzyka, po czym razem z instruktorką wróciła do powolnych przeskoków z prawej na lewą nogę.
- Jednak nie lubię, kiedy ktoś osądza mnie z góry – wysapała, ocierając frotką na ręce pot z czoła. Była purpurowa na twarzy, a każdy kawałek ciała był pokryty ciężką, słoną cieczą, która pokazywała, ile dziewczyna wkładała sił i starań w to, co robiła. – Dość się nasłuchałam przytyków.
- Olly, nikt nie krytykuje tego, jak wyglądasz – zaczął delikatnie, doskonale wiedząc, jak bardzo starannie powinien dobierać słowa, zacząwszy ten jakże drażliwy temat. – Nie o to jej chodziło.
Kiedy dziewczyna stanęła naprzeciw niego, wiedział, że rozpętał wojnę. Zacisnął więc dłonie w pięści i czekał na wybuch.
- Nieważne, o co chodziło – zaczęła powoli, starając się zachować spokój. – Wiem, że nie jestem mile widzianym gościem w tym domu, skoro jest tutaj twoja matka. Założę się, że nawet słowem nie wspomniałeś o tym, jak wyglądało moje życie zanim tutaj trafiłam. Odnoszę wrażenie, że przyjaciółka Toma to złe określenie, zarezerwowane dla tych panien, które najpierw ci dawały, a później nie zdążyły wyjść zanim wstała Simone. Chyba jednak nie dałam ci, skoro nie pamiętam.
- Oliwia… - jęknął, opuszczając barki.
- Nie, nie Oliwia. Albo wytłumaczysz to wszystko sam, albo ja to zrobię – wycedziła, używając najlepszego ultimatum, jakie mogła tylko wymyślić. Kiedy Muzyk wciąż milczał, spojrzała na niego z pobłażaniem, po czym skierowała się do drzwi. – Sam tego chciałeś.
Popędziła w dół, gdzie znalazła panią Kaulitz* w salonie, siedząc z drugim synem i pozostałymi członkami zespołu na sofie. Gdy przykuła uwagę kobiety, ta tylko spojrzała na nią z odrazą i wróciła do rozmowy z Basistą, który choć bardzo się starał, nie umiał być miły.
- Dlaczego pani mnie tak traktuje? – zapytała blondynka, układając dłonie na swoich pulchnych boczkach. Simone ponownie utkwiła w niej swoje zdenerwowane spojrzenie, nie do końca wiedząc, jak zareagować. – Sądzi pani, że sypiam z Tomem? Albo, że przyjaźń to tania wymówka? Proszę nie być śmieszną. Nie wie pani dlaczego się tutaj znalazłam, ani jak, kiedy i gdzie poznałam pani starszego syna. Śmiem podejrzewać, że nic pani o nim nie wie. Że już nawet pani uwierzyła w tą durną łatkę łajdaka, który co chwilę rozgląda się za nową dziewczyną. Otóż nie. Pani syn uratował mi życie. Poznaliśmy się, nieważne jak i gdzie. Opowiedziałam mu, jak to byłam traktowana przez ojca. Jak ostatnią szmatę, prostytutkę i nic nie wartą kurwę, której tylko należałoby się pozbyć. Tom dał mi to, czego nigdy nie umieli zagwarantować mi moi rodzice. Dał mi miłość, akceptację, bezpieczeństwo i poczucie przynależności. Pokazał mi, co to prawdziwa rodzina, bo taką tworzy z chłopakami. Oni też zasługują na podziękowania, przyjmując mnie pod swoje skrzydła bez pytań, wymogów, litości i współczucia. Po prostu są, jakbym była częścią ich życia nie przez kilka miesięcy, ale lat. Więc mimo wszystko nie radziłabym nikogo oceniać z góry.
- Kim ty jesteś, by mówić mi, co mam robić?! – zagrzmiała kobieta, z oburzeniem wstając z kanapy. – Ty mała…
- Francowata kurwo? Kretynko? Idiotko? Bezczelna świnio? Jestem nikim, fakt. Ale kocham pani syna, czy się pani podoba to, czy nie. I będę go bronić, bo dał mi więcej ciepła i miłości niż wszyscy, którzy do tej pory stanęli na mojej drodze. Ja mogę odpuścić, zawsze tracę to, na czym mi zależy. Jednak wiem też, że i Tom coś do mnie czuje. Więc jeśli nie zrozumie pani mnie, to proszę zrozumieć jego. Moje życie, jak i pani po części, kręci się wokół Toma. To chyba jedyny aspekt, w którym w pełni możemy się zgodzić – załkała ostatni raz, po czym wyszła z domu. Nie zwracając uwagi na krzyki przyjaciół, trzasnęła drzwiami i poszła do parku w celu znalezienia jakiegokolwiek ustronnego miejsca.
Miała szczerze dość tej kobiety mimo, że znały się dopiero kilka godzin. Wiedziała, że może zbyt bezpośrednio zareagowała, ale nie wiedziała, co zrobić. Po prostu musiała uwolnić się od presji otoczenia, którą wywoływała matka bliźniaków.

Gitarzysta siedział w swojej sypialni, odpalając kolejnego papierosa. Dochodziła jedenasta w   nocy, a Oliwia jak zniknęła, tak wciąż jej nie było. Nie wzięła portfela, telefonu, kluczy, ani nawet nie powiedziała dokąd się wybiera.
Uzmysłowił sobie, że ta dziewczyna, jako pierwsza postawiła się jego matce w pełni dobrowolnie, choć może nie do końca świadoma konsekwencji. Miała jaja, jak to zwykł mawiać jego biologiczny ojciec. Uwielbiał ją za to. Za ten cięty język, bezpośredniość i naturalność, która biła z jej osobowości.
Bał się, że ją straci, że coś się stało. Miał ogromną ochotę zamknąć drzwi na klucz, wziąć szklaneczkę i butelkę z koniakiem, by w spokoju rozsiąść się na tarasie. Jednak nie tykał szkła. Obiecał sobie, że będzie trzeźwy do momentu, w którym dziewczyna nie wróci do domu. Musiał być świadomy, jeśli stałoby się cokolwiek.
Zamyślenie zostało zakłócone przez ciche pukanie, a po chwili drzwi uchyliły się nieznacznie. W progu stanęła przybita Oliwia, z zapuchniętymi oczami, nie do końca będąc pewną, co mogłaby w tej sytuacji powiedzieć. Jednak Muzyk uratował ją skineniem głowy w stronę łóżka.
- Nie rób tak więcej, miałem zamiar dzwonić na policję – wyznał, czując piasek pod powiekami.

Wróciła do domu, była bezpieczna. Wiedział, że teraz dopiero mógł stwierdzić, że jest spokojny.



* wiem, że Simone zmieniła nazwisko, ale byłam zbyt leniwa, by szukać U umlaut w klawiaturze worda.
Witam po przerwie, mam nadzieję, że ktoś zareaguje na ten post. Jeśli zobaczę choć jeden komentarz, wracam do stałego pisania.

10 komentarzy:

  1. Nareszcie. Czekałam na kolejny odcinek z wielką cierpliwością, aż wreszcie sie doczekalam. Mam nadzieję, że nie opuścisz nas znowu.

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem tutaj cały czas chociaż bardzo a nawet w ogóle nie komentuję!cieszę się że wróciłaś ❤ i przepraszam!

    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    buziaki!




    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku.

    Akcja z Simone... Nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, co Oliwia, ale w sumie dobrze, że postawiła sprawę jasno.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem zawsze.
    Milo czytac 12 rozdzial kiedy nie bylo bawet 11. :)
    Uwielbuam tego bloga i nie wiem jak moglabym go ominac. Ciesze sie ze Oliwia postawila sie Simon. Ale juz teraz wiem ze i tak sie polubia. Zycze weny.
    Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Treść się zgadza, a każdy ma prawo do błędu. Jak widać, zostało poprawione :)

      Usuń
  5. Eh,koniec. Szkoda,milo sie czytalo :) czelam na kolejne rozdzialy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się z Twojego małego powrotu, z rozdziału który dodałaś. Jest coś więcej niż tylko zwykłym rozdziałem. Jest o wiele czymś więcej. Jest w nim tak wiele emocji, że nie jestem wstanie tego opisać. Cieszę się, że Olly postawiła się Simone widać jak bardzo jej zależy na chłopaku. Mam nadzieje, że szybko pojawi się kolejny odcienk. Pozdrawiam i życze dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sytuacja z Simone za mało rozbudowana, jak na moje skromne oko. To wygląda, jakby Olivia połowę rzeczy sama sobie ubzdurała i jej wygarnęła wszystko bez powodu. Ale dobrze, żeś wróciła w końcu! Oby na stałe :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Podzielam zdanie Ka, co oczywiście nie zmienia faktu, iż nieuprzejmość Simone mnie zadziwiła. Zazwyczaj przedstawia się ją jako miłą, ciepłą i kochającą kobietę, ty jednak postawiłaś na przeciwieństwo. Chociaż... nie można stwierdzić, że jest jaką wredną kobietą. Prędzej bym sądziła, że zawzięcie broni prywatności synów i za wszelką cenę chce ich uchronić od tego co złe ;).
    Jak zawsze Tom mnie rozczula. Zwykły fragment, jedno zdanie- ''Nie rób tak więcej'', a rozlewa ciepło po moim sercu :)). Oby więcej takich momentów.
    I powtórzę to też tu- naprawdę cieszę się, że wróciłaś :D. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znowu utonęłam w zaległościach. Eh... muszę wrócić na stare tory. Ostatnio właśnie zastanawiałam się, co się z Tobą dzieję, i proszę, powróciłaś, że tak powiem, do żywych :D
    Kurczę, w sumie sama nie wiem, co napisać. Rozumiem poniekąd Simone, ale i tak stoję cały czas murem za Oliwią. Denerwuje mnie, kiedy ludzie kierują się w życiu jedynie stereotypami, wiem, że matka Kaulitzów taka nie jest, ale w tym rozdziale wkurzyła mnie swoim zachowaniem. Ukazałaś ją tutaj, jak nie tę osobę, którą znamy. Wiem, że martwi się o synów, o ich otoczenie, o ich znajomych, ale nie ukrywajmy, są już dorośli i doskonale sobie radzą w dorosłym życiu. Potrafią ostrożnie dobierać sobie znajomych, a Tom, jakby nie patrzeć, jest tym bardziej rozsądnym z ich dwójki. Więc jego matka naprawdę nie powinna aż zamartwiać się tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń