środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 6: Na ratunek.

1 kwietnia 2014

Z błogiego snu zbudził ją dźwięk nadchodzącej wiadomości. Ospale przetarła zaspane powieki i sięgnęła komórkę spod ciepłej poduszki. Zegarek na wyświetlaczu wskazywał godzinę 8.47 a nadawcą esemesa była Camilla, którą blondynka zdążyła poznać dzień wcześniej. Anne chce Cię widzieć o 11 w salonie. Okazało się, że jeszcze jedna kosmetyczka się przyda. PS weź ze sobą jakieś buty na zmianę.
Dziewczyna opadła z powrotem na łóżko, zatapiając się w pościeli. Udało się jej, nadal nie mogła w to uwierzyć. Kolejny postęp, coś niesamowitego. Czy naprawdę na to zasługiwała? Zastanawiała się nad tym, co mogło sprawić, że miała tyle szczęścia w tak krótkim czasie. Wiedziała jakim cudem wszystko idzie po jej myśli, ale nie chciała się sama przed sobą do tego przyznawać.
Czekoladowe oczy, barczyste ramiona, postawna sylwetka mężczyzny o czarnych włosach z brodą i piercingiem w wardze. Uruchomił w niej pogrzebane wcześniej pokłady wiary w siebie i samozaparcia, których jej tak bardzo brakowało. Dzięki niemu uwierzyła, że naprawdę może coś osiągnąć. Że ma tak samo wielkie możliwości jak inni i że wszyscy są równi.
A sądziła zawsze, że to wszystko, co może ją spotkać jest złe. Że nie zasługuje na to, by zaznać szczęścia, radości i uczucia ulgi, których tak bardzo potrzebowała. Jednak przewrotny los uśmiechnął się do niej i pomógł, kiedy tego naprawdę potrzebowała.
Po drodze na bulwar wstąpiła do Starbucks’a po gorącą kawę z czekoladą. Kroczyła dzielnie, słuchając muzyki. Jakimś cudem w radiu puszczono Not Afraid, która dodała jej niebywałej siły wewnętrznej.
Była gotowa stawić czoło wyzwaniom w jej nowym życiu.

***

Odważył się otworzyć tę część szafy, w której były ubrania jego byłej dziewczyny. Zwiewne sukienki, buty na koturnie, topy, tuniki, spodnie i spódniczki, które w większości sam wybierał i za nie płacił. Zauważył, że większość miała metki, nawet nie była ruszona. Westchnął z rozczarowaniem, po czym postanowił pozbyć się wszystkich zbędnych ciuchów. Wrzucał wszystkie szmaty do wielkiego kartonu po zmywarce do naczyń, który znalazł w rogu garażu z uporem maniaka tak zaangażowanego w pracę, że nawet nie wyczuł obecności brata.
- Tom, co z Oliwią? – zapytał Wokalista, przycupnąwszy na skraju wielkiego łóżka, starając się zwrócić na siebie uwagę brata.
 Brunet zatrzymał ciało wpół ruchu, wciągając ciężko powietrze w płuca. Obrócił się w stronę brata, gardząc pustką, jaka utworzyła się w jego głowie. Po raz kolejny zastanawiał się, czy wymyślać na poczekaniu historyjkę na odczepne, czy wyżalić się Wokaliście, by ten mógł zacząć działać. W końcu to Bill zawsze ratował go z takich sytuacji. Bill zawsze umiał znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, by w odpowiednim momencie rozejrzeć się po okolicy i dać znać bratu, jakie kroki ma poczynić.
- Wydaje mi się, że to przez to wydarzenie, które miało miejsce na lotnisku w Polsce, kiedy już mieliśmy się pożegnać. Od tamtej pory milczy. Nie wiem, co mogło tak na nią wpłynąć. Nie rozumiem, dlaczego tak zareagowała. Również nie rozumiem sam siebie, bo wcale nie przemyślałem tego, co robię. To był impuls, którego naprawdę potrzebowałem. Moje czyny nie były przez nikogo obserwowane. Poczułem się wtedy niezwykle zwykły. Przeciętny, szary i nie rzucający się w oczy w tłumie. Czy tak nie robi chłopak, któremu zależy na dziewczynie? Nie ryzykuje? – starszy z bliźniaków wbił w brata rozczarowane spojrzenie, po czym oparł lędźwie o stojącą obok komodę. Był bezsilny.
Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że prosto w oczy przyznał się, że coś czuje do tej młodej blondynki, która nieźle namieszała w jego i tak już mocno chaotycznym życiu. Nie miał odwrotu. Kogo chciał okłamać? Bill, jak to Bill – domyślał się wszystkiego od samego początku i wreszcie dostał konkretną i satysfakcjonującą odpowiedź.
Wokalista wiedział, że ma obowiązek wziąć sprawę w swoje ręce. Widział, jak Tom męczy się przez nieobecność Oliwii. Nie wiedział jeszcze, jak rozwiązać tą zagadkę. Nie mniej jednak miął dziwne przeczucie, że wszystko pójdzie dobrze i brat odzyska blask w swoich oczach.
Jestem Bill Kaulitz. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

***

Obsypana pyłem z piłowanych paznokci wstała od szklanego stołu, który od kilku godzin był jej nowym stanowiskiem pracy. Przez opary nakładanego na polecenie klientek akrylu, poczuła silne zawroty głowy. Podeszła do małego stolika w rogu salonu i chwyciła za pierwszy lepszy kubek z herbatą. Ciecz jeszcze parowała, gdy blondynka przystawiła ją sobie do ust, skupiając całą uwagę na sprawnie pracującej Camilli. Dziewczyna stojąca w małej odległości od Oliwii spojrzała na nią przelotnie, po czym się uśmiechnęła.
- Za chwilę kończę, nie ma Ann. Chciałabym z tobą chwilę porozmawiać – poprosiła uprzejmie, spryskując klientce włosy żelem w sprayu.
Oliwia skinęła lekko głową i udała się na zaplecze w oczekiwaniu na koleżankę. Gdy ta pojawiła się w pomieszczeniu, obie zdecydowanie spojrzały sobie w oczy. Camilla usiadła na małym barowym stołku pod ścianą, po czym spojrzała na przeciwlegle wiszący zegar ścienny.
- Dosłownie za kilka minut pojawi się tutaj ktoś, kogo chciałabym, byś traktowała jak przeciętnego klienta. Oczywiście, rozpoznasz go. To Bill Kaulitz, więc błagam Cię… zachowuj się normalnie, w porządku? To ważne, byś mogła pozostać tutaj na dłużej – zakomunikowała z uśmiechem, po czym pobiegła w stronę stanowiska, nie słuchając już skamlenia Oliwii, że to stanowi spory problem.
Nie mniej jednak, poprawiła swoją dżinsową kurtkę, otrzepała resztki akrylowego pyłu i nabrała kilka uspokajających oddechów. Gdy wróciła do pomieszczenia, gdzie Cam krzątała się od kilku minut, Billa jeszcze nie było. Nie musiała długo na niego czekać. Czarny Range Rover zatrzymał się z piskiem opon przed salonem, po czym wyskoczył z niego chudy blondyn, by za chwilę wpaść do salonu jak burza.
- Witaj Camillo – uśmiechnął się do wiśniowowłosej, zasiadając na jednym z czarnych krzeseł. Rozejrzał się po pomieszczeniu i utkwił wzrok w szokowanej Oliwii. Posłał jej swój szeroki uśmiech, który dziewczyna odwzajemniła gromkim śmiechem.
Miała wrażenie, że widzi przed sobą Toma, poczuła się niesłychanie swobodnie. Wyprzedziła Wokalistę, który pospieszał z pytaniem o to, kim jest rozbawiona blondynka. Przełknęła ślinę by jej głos był jak najbardziej codzienny i normalny, by chwilę później przywitać się z jednym z bliźniaków.
- Cześć, to ja. Oliwia – uśmiechnęła się delikatnie, stojąc naprzeciw Muzyka.
Ten wybałuszył na nią oczy, nie wierząc temu, co widzi. Chłopak wstał, nie zwracając uwagi na protesty ze strony fryzjerki. Podszedł do zdziwionej blondynki i chwycił ją za ramiona. Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów, nawet nie próbując patrzeć inaczej, niż swoimi wielkimi oczyma. Chłopak nadal nie mógł uwierzyć w to, że to właśnie ona. Słodka, bezbronna blondyneczka, za którą jego starszy brat usychał z tęsknoty. Dziewczyna, o której nasłuchał się wielu zadziwiających historii.
- Nie wierzę, naprawdę – wydukał, po czym wciągnął ze świstem powietrze. Oklapł na fotel, poddając się sprawnym dłoniom Camilli. – Mam rozumieć, bym nie mówił mu nic?
Blondynka skinęła głową, po czym złapała za telefon. Wyświetlił jej się numer Billa, przez co spiorunowała go wzrokiem. Posłał jej niewinny uśmiech, który tak bardzo lubiła oglądać jeszcze kilka lat wcześniej. A była święcie przekonana, że tamten Bill zniknął, przytłoczony przez presję mediów i ludzi, na których utrzymanie po części pracował. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czuła się samotna. Ktoś znał jej historię. Wiedział, kim jest i nie osądzał jej o całe zło świata. Miała wrażenie, że ogarnia ją poczucie szczęścia i ulgi. Po raz kolejny w Los Angeles.
Pożegnała się z Billem szerokim uśmiechem i lekkim uściskiem. Spanikowana, gdy po raz kolejny tego dnia ujrzała Range Rovera, uciekła na zaplecze. Po chwili dołączyła do niej Camilla, która mimiką swojej twarzy oczekiwała wyjaśnień co do zaistniałej sytuacji.
- Wszystko ci wytłumaczę, ale nie tutaj, dobrze? Możemy iść po pracy do jakiejś knajpki albo baru na drinka – zaproponowała Oliwia, patrząc ze strachem na koleżankę. Musiała mieć czas by wszystko przemyśleć. Zastanawiała się intensywnie, czy opowiedzieć wszystko od deski do deski czy darować sobie poszczególne wątki.

***

3 kwietnia

Wokalista obudził się rano z nieziemsko mocnym bólem głowy. Przez ostatnie dwa dni nie robił nic, poza zapijaniem etycznego problemu, jaki narodził się w jego umyśle zaraz po tym, gdy spotkał przyjaciółkę brata. Był bardzo rozdarty pomiędzy złożoną Oliwii obietnicą a uczciwością względem Toma.
Musiał coś wymyślić, tego był najbardziej pewny. Coś, co mogłoby uszczęśliwić ich oboje. Mógł zrobić coś spektakularnego i niespodziewanego, jak zorganizowanie koncertu i zaproszenie ją na niego, by pojawiła się w trakcie show. Jednak, ten pomysł odpadał – ostatnie opublikowane piosenki Tokio Hotel sięgały roku 2009, to nie byłby dobry chwyt reklamowy. Zrobiłby się zły szum wokół zespołu, a na to na pewno nie mógł sobie pozwolić.
Zostało tylko jedno. Po cichu, na spokojnie i najlepiej, pozbywając się ludzi, osób trzecich, wścibskich paparazzi i  zagorzałych fanów czyhających za rogiem. Spojrzał na zegarek. 10:47, czwartek. Wiedział, że Oliwia, z którą musiał się skontaktować właśnie pracuje, więc zadecydował, że po prostu poczeka z telefonem dopóki dziewczyna nie opuści salonu piękności.
Zszedłwszy na dół, natknął się na Toma, który gorączkowo przeszukiwał górne szafki w kuchni. Robił przy tym wiele hałasu i bałaganu.
- Co ci się dzieje, stary? – Bill usiadł na stołku przy wysokim barku po czym oparł brodę na dłoniach. Przypatrywał się bratu z niemałym zaciekawieniem, obserwując każdy jego ruch. Gitarzysta bez ustanku przekopywał każdą szafkę i półkę, jakby szukał diamentów w ścianie.
- Nie ma papierosów w domu, nie ma papierosów, tak bardzo muszę zapalić. Bill, nie wytrzymam. Muszę fajki. Masz chociaż jednego? – odwrócił się w stronę zdezorientowanego blondyna, czując jak napada go fala strachu i paniki. Starszy z bliźniaków jeszcze nigdy nie był tak zdesperowany z powodu braku papierosów w zasięgu ręki. Czuł pilną potrzebę zapalenia papierosa. Choćby po to, by uspokoić się i móc logicznie pomyśleć. Spojrzał na Wokalistę z błagalną miną. Bill czym prędzej popędził do swojej sypialni, by po chwili wrócić z nieodpakowaną paczką żółtych Cameli. Wcisnął je w trzęsące się dłonie brata a moment później poczuł gryzący i znajomy zapach dymu tytoniowego.
- Oliwia. Śniła mi się. Pierwszy raz w życiu. Bill, nie mogę, muszę ją odnaleźć.
Rozpłakał się. Tom płakał, całkowicie zrozpaczony i bezsilny. Nie wiedział co ma począć. FBI? CIA? Może powinien jeszcze zawiadomić Interpol i wszelkie agencje pozarządowe, które trudniły się  poszukiwaniem zaginionych ludzi? Tęsknił za nią. Brakowało mu jej doradzania, pomocy, bezinteresowności i swobody, z jaką umieli się porozumiewać. Samej obecności w świadomości, gdzieś obok.
Brat nie mógł patrzeć już na niego. Czuł ten ból, tak silnie emanujący ze strony Toma.
- Wszystko będzie dobrze, znajdziemy ją – uśmiechnął się pokrzepiająco do Gitarzysty, wyciągając komórkę.

***

Musimy się spotkać, Tom niedługo się wykończy psychicznie.

Poczuła piekące pod powiekami łzy.

Nadeszła więc pora na tony wyjaśnień.

- Boję się…





Życzę wszystkim wesołych i spokojnych, pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia!

5 komentarzy:

  1. Tyle czekania! A jednak bycie cierpliwym popłaca ;)
    Bardzo żal jest mi Toma. Widać, iż w jakiś sposób związał się z Olivią i że mu zależy. No i oczywiście ciesze się, że cały swój żal ukazał bratu. Jednak wybrał jego pomoc, a nie swoje głupie męskie ego i ''Jestem Panem własnego życia, dam sobie radę''. Bill- kochany brat. Rzuci i poświęci wszystko, by pomóc Tomowi. Wyrzeknie się wszystkiego w imię szczęścia bliźniaka.
    Olivia... Hm... Nie wiem jak ja bym postąpiła na jej miejscu. Najpierw poznaje faceta przez internet, później okazuje się, że to sławny Tom Kaulitz we własnej osobie staje na lotnisku dodatkowo jest moim idolem. I jeszcze ten pocałunek... ''Impuls normalności'' jak twierdzi Tom... Wiadome, ze chciałabym, aby Oli i Tom się spotkali, powiedzieli co do siebie czują, jakimi uczuciami się darzą, no ale... Nie wszystko jest w życiu łatwe. Tym bardziej wtedy, gdy jest się osobą publiczną...
    Czekam niecierpliwie- podkreślam niecierpliwie! Na kolejny rozdział. Życzę czasu i weny, którą w idealny sposób przelewasz na ''papier'' co wciąga niesamowicie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, tyle czekania a taki krótki odcinek! Pf. Oburzające.
    I czemu ta Oliwia tak przetrzymuje naszego Toma?
    To w sumie trochę egoistyczne. Bo on cierpi i nie ma w jaki sposób się z nią skontaktować... ale cóż, znowu odzywa się tchórzostwo :D
    Dziwię się tylko, że Bill na to pozwala! Ja już bym dawno wręcz ja zmusiła! Przecież to głupie.. No ogarnij ich tam i będzie cacy xd No :D Wesołych świat XD ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się doczekałyśmy! Ale warto było, szczerze !

    Hm, aż niedorzeczne staje sie to szczescie Oliv. Poznanie cudownego Toma Kaulitza, potem wyrwanie się okropnej rodziny, później wyjazd, praca a dodatkowo Bill. Choc z drugiej strony wokalista tez mial szczescie, nie musial dlugo i duzo sie wysilac, by odnaleźć dziewczynę. Jak dobrze, że czasem w naszym życiu istnieje coś takiego jak zwykły przypadek. Mam nadzieję, że porozmawiają ze sobą na spokojnie i Bill przekona Ją do spotkania się z Tomem.
    Widać, że gitarzysta związał się emocjonalnie z Olivią, i jest mu przykro, że aktualnie nie utrzymują ze sobą kontaktów. Aż żal na niego patrzeć, jak się męczy.

    Liczę na to, że w kolejnym rozdziale wszystko między nimi się wyjaśni, wyjawią swoje uczucia i wszystko będzie git :D


    Pozdrawiam, czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek, również życzę Wesołych i Spokojnych Świąt, choć one już minęły, zapraszam do mnie w wolnej chwili ;)

    K'Bill
    [world-of-kbill.blog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  4. Długo czekaliśmy, ale szczerze powiem, że było warto.
    Podoba mi się zorganizowanie Oliwii, oby ta pewność siebie wciąż w niej siedziała, bo widać, że jest jej potrzebna. Zresztą każdemu jest ona potrzebna, bez wyjątku, więc niech ma jej w sobie coraz więcej. Bill się zobowiązał, że nic nie powie, ale chyba by tego nie udźwigną, gdyż zależy mu na baracie, jak na nikim innym. Najbardziej zdziwiło mnie to, że tak od razu ją poznał, przecież mogła to być zupełnie inna osoba, że też nie miał wątpliwości, co do jej tożsamości. Potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo może być dokuczliwy głód nikotynowy i najgorsze jest to, że właśnie w takim momencie nie możemy znaleźć potrzebnej nam rzeczy. Tom pokazał, jak wiele znaczy dla niego Oliwia i jakim uczuciem może ją darzyć.Z niecierpliwością będę czekać na ich rozmowę.
    Czekam na ciąg dalszy i dużo weny Ci życzę! :3

    OdpowiedzUsuń