9
sierpnia 2014
Siedziała
w studiu nagraniowym, raz po raz spoglądając na realizatora dźwięku, którym był
Tom. W małej budce wygłuszającej siedział Bill, wgrywając po raz kolejny partie
wokalu, widocznie znudzony godzinami spędzonymi w jednym miejscu. Brunetka
ściskała w lewej dłoni puszkę napoju izotonicznego; prawą zaś, tworzyła zapis
nutowy w zeszycie w pięciolinię, dodatkowo notując słowa.
Westchnęła
cicho, wychodząc bezszelestnie z pomieszczenia. Minęła wychodzącego z kuchni
Georga, który posłał jej szeroki uśmiech. Odwzajemniając gest zamknęła się w
wielkim pokoju na końcu korytarza. Odwróciła się przodem do wielkiego
instrumentu i wydała z siebie pomruk zadowolenia. Fortepian stał w kącie, z
podniesionym wiekiem. Usiadła na stołku, i dosunąwszy się bliżej, ułożyła
kolejno stopy na pedałach, a zapiski rozłożyła przed sobą.
Dociskając
delikatnie klawisze, z instrumentu popłynęły pierwsze takty melodii.
Energicznie wygrywała dźwięk, dając się ponieść. Donośny i mocny tembr jej
głosu rozniósł się po pomieszczeniu, uwalniając ukryte w niej emocje. Cała
frustracja, lęk i zmęczenie wydarzeniami z minionych tygodni wylały się razem z
muzyką, która dawała ukojenie.
Poczuła
się tak, jakby wielka góra lodowa, która ciążyła jej na sercu topniała z każdą
sekundą. Głowa uwalniała się od czarnych scenariuszy, dając pewien powiew
świeżości i ukojenia. Dziwnym trafem przestała się bać, chcąc stawić czoło
wszystkiemu, co się działo. Chciała, by Tom przy niej był. By był z nią. Tak naprawdę
i szczerze; tak, jak zawsze o tym marzyła. Nie miała już ochoty na to, by się
ukrywać.
Ciche
chrząknięcie przerwało jej spekulacje na temat ich domniemanego związku. Odwróciła
się szybko, i o mało nie spadła ze stołka, kiedy ujrzała Toma. Stał oparty o
framugę drzwi z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Prawa noga była lekko zgięta w
kolanie, a on uśmiechał się szelmowsko. Nastolatka odwzajemniła gest, a Muzyk
poprawił szerokie spodnie i podszedł do niej bliżej. Kucnął obok, trzymając się
jej kolan. Westchnęli oboje w tej samej chwili, a Oliwia zagryzła nerwowo
wargę.
-
Nie spodziewałem się, że drzemie w tobie taki potencjał – zaczął cicho, nie do
końca wiedząc, co powiedzieć. – Niesamowite.
Uśmiechnęła
się półgębkiem, odwracając wzrok.
-
Ty naprawdę chcesz ze mną być? – zapytała, a kiedy ujrzała jego minę, żałując
słów, które wypowiedziała. – Nie, żebym była przeciwna, ale… to dla mnie
niedorzeczność roku.
Gitarzysta
wstał, chwycił dziewczynę za rękę i wyciągnął ją ze studia. Minęli w biegu
Gustava, do którego starszy z bliźniaków krzyknął, by dokończył robotę za
niego. Perkusista jedynie kiwnął głową i zaśmiał się cicho.
Kaulitz
usadził Oliwię w samochodzie, przypiął ją pasami i szybko zajął miejsce
kierowcy. Wyjechał z terenu studia, kierując się z powrotem do domu. Łamał co
chwilę przepisy, nie zwalniając ani na chwilę. Kiedy zatrzymał się pod domem,
oboje wyskoczyli z niego szybko, a Tom o mało nie staranował drzwi frontowych. W
salonie siedziała Ria, mocząc nogi przed telewizorem. Zaczęła wykrzykiwać
jakieś bezeceństwa w stronę blondyna i jej towarzyszki, jednak ani Tom, ani
Oliwia nie zwracali na nią najmniejszej uwagi.
Wpadł
do swojej sypialni, którą okupowała jego była przyszła żona, po czym wyciągnął
z garderoby jej walizki.
-
Pomóż mi – rzucił w stronę osłupiałej blondynki, która nie do końca rozumiała,
co Muzyk miał na myśli. Już wiedziała, kiedy pierwsza partia damskich ciuchów
wylądowała w jednym z licznych bagaży. Nie mieli czasu. W końcu właścicielka
zwiewnych sukienek i krótkich szortów wciąż przebywała w domu. – Wszystko to,
co nie jest moje, ani twoje, jest jej. Wiesz, co z tym zrobić. Nie mamy dużo
czasu. Chciałbym mieć to już za sobą.
Posłusznie
skinęła głową, po czym wbiegła do garderoby. Przeglądała wszystkie szuflady, a
kiedy natknęła się na fikuśną damską bieliznę, wyrwała całą półkę z szyn komody
i jej zawartość wysypała do pierwszej lepszej walizki. Oboje w popłochu
zdzierali ciuchy Sommerfeld z wieszaków, nie za bardzo przejmując się tym, w
jak opłakanym stanie są niektóre swetry i sukienki. Niecały kwadrans później
Tom znosił bagaże Rii do wielkiego holu, a stojąca w kuchni szatynka upuściła
trzymany w dłoniach kubek z ziołami na przeczyszczenie.
-
Tom, czyś ty zwariował, do cholery!? – zapiszczała, kiedy zadzwonił po
taksówkę. – Co ty wyprawiasz?!
-
Wypierdalasz stąd – warknął w jej stronę w najbardziej opryskliwy sposób, na
jaki było go stać. – Zamówiłem ci taksówkę, dostaniesz pieniądze na hotel. Radzisz
sobie sama. Możesz nawet wrócić do swojego byłego męża. Gówno mnie obchodzi, co
się z tobą stanie. Możesz nawet umrzeć.
Po
czym podał jej torebkę i bezceremonialnie wystawił walizki za próg, akurat
wtedy, kiedy zjawiła się taksówka. Sommerfeld patrzyła na Toma z płaczem w
oczach, a on bez chwili zastanowienia zatrzasnął za nią drzwi z hukiem. Odwrócił
się do osłupiałej blondynki, która zakrywała dłonią usta, próbując się nie
rozpłakać.
-
Teraz już jest dobrze? – zapytał po chwili milczenia, kiedy Oliwia nadal nie
była w stanie wydusić z siebie ani słowa. pokiwała jednak energicznie głową, a
po chwili odgarnęła wpadające do oczu włosy. Chłopak podszedł bliżej, chowając jej
ciało w szczelnym uścisku. Niebieskooka zarzuciła mu ręce na szyję i wciskając
twarz między kark i obojczyk, wreszcie pozwoliła, by jej nerwy puściły.
Zanosiła
się głośnym szlochem, czkając co chwilę. Brakowało jej tchu, bolało serce i nie
widziała prawie nic, jednak to jej w ogóle nie przeszkadzało. Stali tak, oparci
o drzwi przez długie minuty, dopóki nastolatka nie odsunęła się nieznacznie,
długo pociągając nosem.
-
Dziękuję – uśmiechnęła się słabo i westchnęła, mimo, że nadal trzęsła jej się
dolna warga. – Nie musiałeś wcale tego robić.
-
Wiem, że nie – odparł, prowadząc dziewczynę do salonu. – Ale chciałem, bo nie
mogłem patrzeć na to, jak się męczysz. Powiedz mi… jak u ciebie z niemieckim?
-
Myślę, że jest całkiem w porządku – odrzekła w jego ojczystym języku tak
sprawnie i naturalnie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Miała prawie
idealny akcent i nie myliła szyku zdań. – A dlaczego pytasz?
-
Później ci powiem. Poczekamy na chłopaków, muszę z nimi porozmawiać.
-
Jesteś pewien? – zapytał Bill, sącząc kolejne piwo. Siedzieli we czwórkę w
salonie, spekulując nad pomysłem starszego z bliźniaków już chyba trzecią
godzinę, i nie do końca ustalili, co robić.
-
Myślę, że temat jest do przeforsowania – zaczął Gustav, który z natury rzadko
kiedy się odzywał, a jeśli już to robił, miał do powiedzenia coś konkretnego. –
Trzeba to zrobić, choćby ze względu na cały zespół. Możecie się spodziewać, że
Ria poleci do jakichś szmatławców i zacznie żalić się do pierwszych lepszych
autoreczek pseudoartykułów. Powinniśmy odpocząć od tego wszystkiego, więc
zgadzam się z Tomem. Simone z Gordonem z chęcią wrócą na stare śmieci, nie
mówiąc już o nas, bo zapominamy ojczystego języka. Pora wrócić, kupić dom na
odludziu i odetchnąć.
-
Tak – poparł go Listing, chwytając laptopa. Uruchomił przeglądarkę i wszedł na
stronę linii lotniczych, by kupić bilety. – Na kiedy?
-
Najszybciej – mruknął Gitarzysta, wstając. – Idźcie spać, niedługo trzeba się
szykować do powrotu.
-
Za trzy dni – usłyszeli jeszcze Georga, który kupił bilety. – Rozliczymy się
później.
Siedział
w głębokim fotelu z papierosem w ręku. Okno balkonowe w jego sypialni było
otwarte na oścież, wpuszczając do pokoju gorące powietrze. Zgarbiony opierał
się łokciami o uda, raz po raz zaciągając się gryzącym dymem. Wgapiał się w
śpiącą w łóżku Oliwię, której naga łydka wystawała spod ciemnej kołdry. Uśmiechnął
się szeroko, kiedy zauważył, że zmieniła poszwy na pościeli, jakby chciała
wymazać ostatnie dni z pamięci. Wszedł do garderoby, gdzie puste wieszaki
zapełniły się ciuchami blondynki, a po Rii nie było ani śladu. Chwycił w dłoń
czystą bieliznę i najciszej jak mógł, skierował się do łazienki. I to
pomieszczenie, dotychczas zarezerwowane tylko dla niego, odznaczało się jej
obecnością. Na blacie koło umywalki stało kilka flakonów perfum, wielka
kosmetyczka, prostownica, lokówka, ogromna suszarka, której jeszcze kilka lat
temu pozazdrościłby Bill… jej szczoteczka elektryczna stała obok jego
szczoteczki, a niebieska i różowa nakładka pod głowicami sugerowały, że
rozgościła się na dobre. Pod prysznicem zauważył jej kolorowe żele, szampony,
odżywki i inne specyfiki, a wanna upstrzona była butelkami różnych płynów. Kiedy
zanurzył się w gorącej wodzie, myślał tylko o tym, czy śpiąca za ścianą Oliwia
poradzi sobie z presją otoczenia, kiedy po raz kolejny zmieni środowisko. Modlił
się w duchu, by przyjęła to dobrze, bo nie chciał zmieniać swojej decyzji.
Nie
był jednak pewien, czy to bardziej ona, czy on potrzebował tej ucieczki.
Dobra. Coś mi tu nie gra. Dlaczego tutaj nie ma żadnego komentarza? Bo ja trafiłam tutaj przypadkiem i przed chwilą był styczeń, więc sobie myślę "Jeszcze z 5 rozdziałów pewnie będzie", a tutaj taka niespodzianka. Niemiła. Ale trudno, mam nadzieję, że nie zrobisz sobie dłuższych wakacji i się dowiem jak to będzie z tą przeprowadzką czy Oli przestanie być upartym osiołkiem, czy Ria zrobi wielką aferę? Tyle pytań, tyle pytań...
OdpowiedzUsuńCzekam na 18! Pozdrawiam, życzę weny i naprawdę czekam!
Ja!!!! znowu przeprowadzka? Ale z jednego jestem dumna! Tom wyzbył sie pewnej zmory zwana Ria.
OdpowiedzUsuńA tak to się stęskniłam za tym opowiadaniem!
Wg nie mogłam znaleźć czasu bna przeczytanie tego rozdziału ale w końcu rzuciłam ta matematykę na jeden wieczór i oto jestem.
Życzę sobie abyś pisała częściej. Ty tak świetnie piszesz aż idzie się stęsknić za toba i twoim opowiadaniem.
Zapraszam również do siebie na nowego bloga pt "Zachowanie pana G" jeżeli oczywiście nadal czytujesz.
Życzę ci weny kochana. 😊
Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.